|
23 grudnia 2008, 20:30-20:47 <--
TOMEK: - Ja nie wiem, co ty chcesz zobaczyć, stary. SŁAWEK: - Nie... TOMEK: - Co ty chcesz zobaczyć! KORNELIA: - Nikt..., nikogo... SŁAWEK: - Bo znacie troszeczkę... KORNELIA: - ...ale nikt z nas... SŁAWEK: - ...inną "prawdę". KORNELIA: - Nikogo to nie interesuje, rozumiesz to? TOMEK: - Ja ci, ja ci powie... SŁAWEK: - Inną. Taką jedną, którą chcecie wiedzieć. TOMEK: - Ja ci powiedziałem... SŁAWEK: - Wy nie potraficie do problemu dojść, tylko po prostu... KORNELIA: - Próbowaliśmy dojść do problemu wcześniej... TOMEK: - Ja mam w dupie twoje problemy... SŁAWEK: - No właśnie! TOMEK: - Mnie interesuje tylko jedno. Mnie... SŁAWEK: - No właśnie, to samo jest pod pozorem pomocy, to samo jest z innymi... Macie w dupie te problemy, tylko pod pozorem, dziwnej jakiejś pomocy chcecie wyegzekwować pewne fakty. TOMEK: - Jakie fakty? SŁAWEK: - Zdarzyło się wiele i tyle. To Was tylko interesuje. Bo Sabina sobie tak zażyczyła. Ale dlaczego tak wyszło... TOMEK: - Mnie interesuje... Co dlaczego? Sabina od ciebie odeszła, nie ja od ciebie odeszłem. SŁAWEK: - Dobrze. Nie, nie. W taki sposób nie załatwia się tych spraw. A poza tym... TOMEK: - Ja zadaję ci bardzo proste pytanie: Czy Sabina od ciebie odeszła czy ja? SŁAWEK: - Chwileczkę... TOMEK: - Nie chwileczkę! KORNELIA: - Czy Sabina, czy my? TOMEK: - Powiedz, jedno pytanie ci zadaje. SŁAWEK: - Gdybyście się Wy do tego nie wmieszali, to by było inaczej. KORNELIA: - W momencie, kiedy twoja siostra wysyła ci SMS-a, albo prosi cię o pomoc, to byś automatycznie, czy gdyby Grzesiu albo Bodzio zrobili coś twojej siostrze, wystarczy, że Iwona wysłałaby ci SMS-a albo Aneta i poprosiła cię o pomoc, czy nic byś nie zrobił, czy nic byś nie zrobił, odpowiedz na pytanie! Czy nic byś nie zrobił?! SŁAWEK: - Zrobiłbym. Ale nie zrobiłbym to co Wy! Ale nie to co Wy i nie tak jak Wy! KORNELIA: - Gdybyś dowiedział się co. Wtedy obserwował... SŁAWEK: - Trzeba mieć najpierw... KORNELIA: - Momencik. Gdybyś obserwował przez 13... SŁAWEK: - Tak, Ty dziewczynko przez 13 lat obserwowałaś. W Krakowie obserwowałaś. KORNELIA: - Wiele widziałam! SŁAWEK: - Wiele widziałaś... Tak. Wiele widziałaś i wiele słyszałaś. KORNELIA: - Wiele widziałam przez weekendy. Nawet w lipcu widziałam, nawet słyszałam, jak krzyczałeś na nią! SŁAWEK: - Jak? Jakich słów użyłem? KORNELIA: - Jak skrwysyn! SŁAWEK: - Jakich słów? KORNELIA: - Jak nie mąż do kochającej żony! SŁAWEK: - Tak? KORNELIA: - Tak! SŁAWEK: - Na Ciebie się nie można spojrzeć, bo już Ci się wydaje, że źle. Słowa Cię przerażają z Biblii. Wiesz...? KORNELIA: - Wiesz co? TOMEK: - Dla mnie jest ważne jedno stary. Ważne jest, żebyś się wyprowadził z mieszkania. Z mieszkania mamy. Żeby ona miała święty spokój. Żeby ona mogła normalnie oddychać. Żeby ona mogła normalnie koło swojego domu chodzić. To dla mnie jest najwazniejsze! I ja ci mówię stary, że w tym momencie, jeżeli ty się wyprowadzisz, a mówisz, że w swoim czasie OK, w swoim się wyprowadzisz, to w momencie, jak się wyprowadzisz, myślisz, że ktoś cię tutaj przyjmnie do domu? A tak. A normalnie, to byś miał wizyty w domu, tak jak byś miał! Po prostu będziesz musiał dzieci przyjąć u siebie, nie będzie innej opcji stary, bo ten dom będzie dla ciebie zamknięty w stu procentach, rozumiesz to? Wiesz jaka to jest paranoja? Żebyś nie mógł własnych dzieci odwiedzić? SŁAWEK: - Pod warunkiem... TOMEK: - Pod jakim warunkiem? Ty nie masz żadnych warunków stawiać, stary! Jakie ty chcesz warunki stawiać? SŁAWEK: - Chwileczkę. A kto Ci powiedział, że moje dzieci będą z Tobą albo z Sabiną? Kto to powiedział? Że ja nie będą miał prawa do kontaktu z dziećmi. Kto to powiedział? TOMEK: - Ale czy ja ci...? SŁAWEK: - Właśnie już wszystko chcieliście zasądzić, według swojej..., swojego chcenia. TOMEK: - A czy ja ci mówię o sądzeniu, o prawach do dzieci, czy ja ci mówię o... SŁAWEK: - Oczywiście! Oczywiście! Że nie będę miał prawa się z nimi widzieć. TOMEK: - Że ty nie będziesz miał prawa? Że ja Ci... SŁAWEK: - A co przed chwilą powiedziałeś? KORNELIA: - Będziesz miał prawo, ale nie na tych warunkach, nie w tym domu! TOMEK: - Powiedziałem ci... Nie, że nie. Nie, że nie będziesz miał prawa, słuchaj, z nimi się widzieć, tylko, że nie będziesz się z nimi widywał tutaj, rozumiesz to? Jak od momentu... SŁAWEK: - A kto powiedział, że ja chcę tutaj? TOMEK: - No to po co tu mieszkasz? SŁAWEK: - Bo najpierw rozwiążemy i wyjaśnimy pewne... KORNELIA: - Nienawidzisz nas! Nienawidzisz teściowej. Żona nie chce z tobą mieszkać i cię nie kocha... TOMEK: - Sławek, ty wiesz, rozwód się będzie ciągnął jak flaki z olejem. SŁAWEK: - Trudno, nie mój problem. KORNELIA: - Uhh, jaki ty jesteś mściwy! Jaki ty jestes mściwy! SŁAWEK: - Nie, nie, dlatego, dlatego, że... KORNELIA: - Mściwość, po prostu... przesadzasz. TOMEK: - Dobrze. Mam do ciebie pytanie. SŁAWEK: - Jeżeli Sabina coś miała..., w inny sposób powinna zacząć, a nie... TOMEK: - Dobrze. Mam do ciebie pytanie. Mam do ciebie pytanie. SŁAWEK: - Jesteście obłudni i dlatego Wam nie ufam, bo za każdym razem mówicie jedno, a robicie drugie. I tu jest problem. Tak samo, jak Sabina zrobiła - tu bez orzekania, a tu takie brudy na mnie wylała, po prostu nieuczciwość. KORNELIA: - Bo ją dobiłeś teraz! TOMEK: - Nie ma ochoty z tobą rozmawiać, bo i po co? Po co ona albo my mamy teraz z tobą rozmawiać? SŁAWEK: - Nie! Wcześniej to napisała. W niedzielę to napisała już. I oto chodzi, że tu nie ma w ogóle... Tomek: - Słyszysz? SŁAWEK: - Zaczarować mnie, zbałamucić, żebym przystał na warunki. A później to mi pokażecie tak..., nie? Nie ma! Nie ma mowy! TOMEK: - Ja ci zadaje jedno pytanie. Rozwód się będzie... Jak wszystko będzie po twojej myśli. Ok. Dobrze. Wszystko będzie po twojej myśli, będzie tak, jak ty chcesz, bo ty tak chcesz i ty jesteś najważniejszy, to jest nieistotne... SŁAWEK: - Nie! Bo w ten sposób nie załatwia się tych spraw. TOMEK: - Tak. W ten sposób się nie załatwia..., to znaczy. Dobrze. SŁAWEK: - A nie, że honor to jest to... TOMEK: - Dobrze ustalmy sobie. Dobrze ustalmy sobie. A czyja ci mówię, że masz się z tym godzić? Czy ja ci mówię, że masz się z tym wszystkim godzić? Czy ja to teraz powiedziałem? Że masz dzieci oddać, że Sabina ma przejąć prawa. Czy ja to powiedziałem? SŁAWEK: - A co było na początku? TOMEK: - Na jakim początku? SŁAWEK: - Na samym początku. TOMEK: - Co było na początku? SŁAWEK: - Wyprowadź się! Nie rób przeszkód, to będziesz miał..., nie będziesz miał trudności w kontaktach. Ale dlaczego ja się mam godzić na taką sytuację? TOMEK: - Na jaką sytuację? SŁAWEK: - No, całą. Tego rozwodu. I w ogóle w ten sposób... TOMEK: - Słuchaj. Rozwód, rozwód bierze z tobą twoja żona. Ja z tobą rozwodu nie biorę. Tak? SŁAWEK: - Ja nie miałem możliwości, żeby z nią rozmawiać na ten temat. TOMEK: - Dobrze. To jest nieistotne, w ogóle. KORNELIA: - Ale ona przypomina sobie rozmowy z tobą. SŁAWEK: - I tu jest pierwszy błąd... TOMEK: - Sławek, ale to jest mało istotne, ja o to nie pytam. SŁAWEK: - To jest krok do tego co się dzieje teraz. TOMEK: - Ja cię o to nie pytam. Ty masz prawo o tym rozmawiać w tym momencie w Sądzie. W Sądzie ona chce rozmawiać z tobą. A nie ja. SŁAWEK: - Dlatego, dlatego to się będzie ciągło, bo nie możemy porozmawiać... Ja chciałem rozmawiać z nią, nie w Sądzie. Ja chciałem rozmawiać z nią. TOMEK: - Dobrze, ale ona nie chciała. Koniec. Temat jest zamknięty! SŁAWEK: - No to rozmawiamy w Sądzie! TOMEK: - No i bardzo dobrze i tego tematu możemy w ogóle nie poruszać. Jest tylko jedno pytanie. Rozwód będzie się ciągnął bardzo długo. Tak? Bo się będzie ciągnął bardzo długo. Bo ja nie wątpię... SŁAWEK: - Nie wiem, czy się będzie ciągnął bardzo długo. TOMEK: - Bo ja nie wątpię w to, że wspaniałoduszność się pojawi i w ogóle będzie super. Po prostu już jest hardcore i będzie hardcore. Z obydwóch stron. Tak, po prostu idziecie na noże. Idziecie na noże. SŁAWEK: - Sabina od początku nie wykazała odrobiny dobrej woli... TOMEK: - Sławek, a czy ja cię teraz kurwa pytam o Sabinę? Ja cię pytam o zupełnie inną rzecz. Mam w dupie, co Sabina wykazała, co ty wykazałś, teraz. Mam to w głębokiej dupie! Ja cię pytam o jedno, czy jeżeli rozwód będzie się ciągnął bardzo długo, a będzie się ciągnął bardzo długo, bo ja nie wątpię w to, że ty będziesz pismami ryć choćby po Warszawie nawet, żeby... postawić na swoim. Choćbyś racji nie miał. Ale to jest mało istotne w tym momencie. To mnie w ogóle nie interesuje. Daj mi skończyć. W ogóle nie interesuje. Kwestie prawne. Czy Sabina, czy ty, słuchaj. Wiesz, to mnie nie interesuje w ogóle. Wiesz co mnie interesuje? SŁAWEK: - Ja nie kłamię, w przeciwieństwie do Sabiny. TOMEK: - No, ale czy ja cię o to pytam, czy ja cię pytam o kłamstwo, czy ja mówię o tym? Ja nie mówię o tym. SŁAWEK: - No, nie, bo mówisz o... do Warszawy, że do tego..., przecież zmierzasz do tego, no... TOMEK: - No, zmierzam do tego, bo powiedziałeś, że to się tak łatwo nie skończy, więc domyślam się, że cokolwiek Sąd by nie orzekł i czegokolwiek by nie orzekł, to ty się z tym nie zgodzisz oczywiście, jeżeli to będzie na twoją niekorzyść. Bo to jest normalna sprawa, przecież ja inaczej tego nie wyobrażam sobie. SŁAWEK: - Ale to nie jest Tomek z nienawiści i ze złośliwości, wiesz? TOMEK: - Dobrze, niech będzie. Z miłości. Niech będzie, że z miłości. SŁAWEK: - Tak, żebys wiedział. TOMEK: - Tak, do twojej żony. SŁAWEK: - Tak i z racji. TOMEK: - No z racji, a miłość odstawmy na bok, dobrze? Ja ci się pytam o to, czy jeżeli ten rozwód, będzie się tak ciągnął, to ty sobie wyobrażasz, że będziesz tutaj mieszkał? Uprzykrzał życie teściowej... SŁAWEK: - Tomek... KORNELIA: - Której nienawidzisz. TOMEK - Mojej żonie... KORNELIA: - Której nienawidzisz. TOMEK: - I przy okazji. Przy różnych okazjach swojej żonie i dzieciom. KORNELIA: - Nad którymi, tak bardzo się znęcasz. SŁAWEK: - Jak się znęcam nad nim? KORNELIA: - Człowieku, sam fakt, że tu jesteś! Na terenie, który... SŁAWEK: - No, no właśnie! I tu... KORNELIA: - Momencik! Momencik! SŁAWEK: - No i to jest problem... KORNELIA: - Dostałeś pismo, żeby się wyprowadzić?! Dostałeś pismo?! SŁAWEK: - No i co z tego? No i co z tego? KORNELIA: - Obiecałeś nam, że stąd się wyprowadzisz? Oczywiście... Pamiętam te słowa: ale chyba dwa dni poślizgu, chyba nic się nie stanie... SŁAWEK: - Tak. Bo myślałem, że to coś zmieni... KORNELIA: - Oczywiście, że się nic nie stanie. Bo przecież, dwa dni poślizgu to się nic nie stanie. SŁAWEK: - Bo byłem głupi i naiwny. TOMEK: - Nie, głupi byłeś tylko przez te trzy miesiące. Zrobiłeś sobie troche, słuchaj, idealnie, przyszłość... KORNELIA: - Bo przecież dwa dni poślizgu to się chyba nic nie stanie. Oczywiście dwa dni poślizgu to się nic nie stanie, ale że koleś siedzi do... grudnia..., to przecież się nie stanie poślizg dwumiesięczny. SŁAWEK: - Kornelia, to nie o to chodzi. TOMEK: - A o co chodzi stary? SŁAWEK: - Zmieniłem zdanie, po prostu, w pewnym momencie... TOMEK: - Dobrze. Dobrze, zmieniłeś zdanie. SŁAWEK: - ...bo wykorzystalibyście to przeciwko mnie. KORNELIA: - Wiesz co, taki głupi jesteś. TOMEK: - Dobrze. Dobrze wykorzystalibyśmy, oczywiście, bo ty masz racje, więc... SŁAWEK: - Nie... TOMEK: - Tak wykorzystalibyśmy przeciwko tobie, bo ty tak mówisz. SŁAWEK: - Nie, są fakty - porzucenie rodziny wystarczy. KORNELIA: - Człowieku, jaki ty jesteś żałosny... TOMEK: - Wiesz co? Ty patrzysz, ty patrzysz chyba w kodeks prawny i dopasowywujesz sytuację do kodeksu prawnego. Nigdy w życiu by twoja żona prawnika nie wynajmowała, nigdy w życiu słuchaj. A wiesz, czym się cechuje rozwód bez orzekania o winie, wiesz czym się cechuje, może nie doczytałeś, może czytasz tylko te kawałki, które cię interesowały. SŁAWEK: - Wiem czym się cechuje. Alimentów nie musi dostawać, ale może. Ale może zawsze później... Mnie nie interesują te kwestie. TOMEK: - Nie, nie tym się cechuje. Widzisz taki mądry jesteś, taki jesteś dojrzały, a taki jesteś głupi słuchaj. Tym się cechuje, że twoja rodzina, czyli twoja żona i twoje dzieci nie czują tej całej wspaniałej otoczki, która w tym momencie jest. SŁAWEK: - Ale to nie ja stworzyłem. TOMEK: - Którą ty stwarzasz w tym momencie i podtrzymujesz. SŁAWEK: - Ale, ale ja nie zrobiłem pierwszego kroku. TOMEK: - A czy to jest... Tak, najważniejszy jest pierwszy krok, a to, że ty tutaj siedzisz, w ogóle nie jest istotne, tak? SŁAWEK: - No, ja jestem ciekaw, czy jak ja bym tak zrobił, czy Sabina by się... i by tak nie chciała nic... KORNELIA: - Gdybyś na początku zachowywał się według jej próśb i tego jak ona prosiła, żebyś zrobił... Gdybyś uszanował zdanie kobiety, którą podobno kochasz! SŁAWEK: - Nie ma... Jakie zdanie ja mam szanować, kiedy ona z dnia... Kiedy pierwszego dnia wychodzi, pisze SMS-a... KORNELIA: - Gdybyś uszanował zdanie... Momencik! SŁAWEK: - Tak się robi? KORNELIA: - Gdybyś uszanował zdanie kobiety, którą podobno kochasz! To byś zrobił tak, jak ona sobie życzy, żeby uszanować jej zdanie... i zachęcić ją do tego, żeby być osobą godną zaufania. SŁAWEK: - Ja Ją szanuję na każdym kroku. TOMEK: - I ona ciebie szanuje. SŁAWEK: - To jest bzdura! To jest wymysł! KORNELIA: - Ty jesteś bzdurą! SŁAWEK: - To jest bzdura. KORNELIA: - Ty jesteś bzdurą! SŁAWEK: - Jeżeli ona przechodzi z dnia na dzień, wymyśla takie rzeczy na mnie, później wypisuje. Następnego dnia składa pozew bez możliwości jakiejkolwiek rozmowy, wyjaśnienia czegoś sobie, porozmawiania... To, w kategoriach czysto ludzkich w ten sposób się nie załatwia spraw. TOMEK: - Sławek, ale ja z tobą nie rozmawiam na temat Sabiny i twojego rozwodu. Czy ja cię pytam o twój rozwód? SŁAWEK: - Nie. Zrobiła coś bardzo nieuczciwego. TOMEK: - Sławek, ale ja nie rozmawiam..., zrozum mnie. Mnie nie interesuje... SŁAWEK: - Ja nie mogę się do tego przykładać, że będę jej dywan rozkładał przed tą drogą... TOMEK: - Sławek, my się nie rozumiemy. Czy ja cię o to proszę? Czy ja cię o to proszę? SŁAWEK: - Przecież wszyscy mnie o to właśnie "prosicie". TOMEK: - Rozmawiałem z tobą tylko raz. I jak zdążyłeś zauważyć chyba, może nie zdążyłeś zauważyć, to delikatnie rozmawialiśmy na troszkę inne kwestie. SŁAWEK: - No wiem. Pamiętam z tobą rozmowę. TOMEK: - Pewnie w szczegółach pamiętasz... SŁAWEK: - Nie wiem w ilu szczegółach... TOMEK: - No, to znaczy, że pamięć masz słabą, ale inne kwestie działają. SŁAWEK: - Nie wiem w ilu szczegółach, ale w wielu szczegółach. TOMEK: - Mało istotne. Dobrze, słuchaj. Rozmawiałem z tobą raz. I to mi wystarczy słuchaj, kuźwa. Już wtedy się tak zaparłeś... Już chłopie, szłeś po prostu na upartego. Czy ja ci mówiłem, że musisz coś robić? Czy ja ci powiedziałem, że masz... Nie wiem. To nie jest teraz. Coś ci powiem, to jest kwestia, która była trzy miesiące temu, to jest zaszłość i ja z tobą na ten temat nie będę rozmawiał. SŁAWEK: - Gdybyś Ty się znalazł w takiej sytuacji, to jestem ciekaw, jak byś się przez pierwsze trzy dni zachowywał. Jakimi kategoriami byś myślał. Jakie emocje by Tobą targały i czy wszystko, co byś wtedy powiedział, to by było faktycznie wszystko, co zamierzasz zrobić... TOMEK: - Dobrze. Dobrze. Czy ja ci coś wypominam? SŁAWEK: - No... TOMEK: - Bo mnie nic nie obiecywałeś. Jak byliśmy wtedy razem. Bo mi nie obiecałeś, że zrobisz tak, że się wyprowadzisz. Bo ja od ciebie tego nie żądałem. Czy ja od ciebie tego żądałem, powiedz mi?! Czy ja żądałem od ciebie: Wyprowadź się! SŁAWEK: - Tomek. Cieszę się, że się nie wyprowadziem. Wiesz dlaczego? Powiedzieć Ci dlaczego? TOMEK: - A ja. A mi jest bardzo żal, stary. A mi jest bardzo żal. SŁAWEK: - Dlatego, dlatego... Dobrze, że doczekałem na to, jak dostałem to pismo. Bo gdyby tam nie było tych oszczerstw, to jeszcze potrafiłbym to negocjować... TOMEK: - Sławek, ja z tobą rozmawiam... SŁAWEK: - Ale to nie jest tak, że z człowieka zrobi się największego gnoja i chama... TOMEK: - Mnie to nie interesuje, Sławek. Mnie to nie interesuje. SŁAWEK: - ...i psychopatę... TOMEK: - Psychopatą, to ty wiesz... Pokazujesz codziennie, jak się zachowujesz. SŁAWEK: - No pewnie... Bo sobie muzyki głośniej... KORNELIA: - Głośniej?! Głośniej skurwysynie!?! Wszystkie bębenki dzieciom wypadną,jak tak grasz! SŁAWEK: - Tak? KORNELIA: - Tak! SŁAWEK: - Tak głośno, to ja puszczałem im tutaj, jakżeśmy razem tańczyli, czego Ty oczywiście nie widziałaś i nie słyszałaś. KORNELIA: - Jesteś idiotą! Tyle ci powiem. SŁAWEK: - Idiotą, oczywiście. TOMEK: - Ja cię pytam o jedną kwestię, stary. SŁAWEK: - No, słucham. TOMEK: - Czy będziesz dalej zadręczał całą resztę rodziny? SŁAWEK: - W jaki sposób? Moją obecnością, prawda? Albo, albo SMS-em, który... KORNELIA: - I jeszcze jesteś dumny z tego? SŁAWEK: - Nie, bo po prostu... To jest po prostu, po prostu śmieszne... TOMEK: - To nie jest śmieszne. KORNELIA: - Ty jesteś śmieszny! SŁAWEK: - Bo z Wami... TOMEK: - Tak, dobrze z nami jest nie tak. Dobrze, w porządku, masz rację. Z nami jest nie tak. Ja jestem niedojrzały, Kora jest gówniarą w ogóle, wszystko jest nie tak, słuchaj, nie? Wszystko jest w porządku, wszystko jest nie tak. To powiedz mi, kurwa, czemu mama schudła o 10 kilo, czemu Kora schudła 7 kilo? Wytłumacz mi to! Ze szczęścia tak? Nie dokarmiam je...? SŁAWEK: - A zastanawiałeś się ile ja schudłem? TOMEK: - Bo ci żona nie gotuje. SŁAWEK: - A, bo mi żona nie gotuje. Bo myślisz, że sobie nie potrafię ugotować, bo tylko Ty potrafisz, tak? TOMEK: - Słuchaj! Zadręczasz psychicznie w tym momencie całą rodzinę, która się tu znajduje, włącznie ze swoimi dziećmi... SŁAWEK: - Oczywiście... TOMEK: - Zdarza ci się to. SŁAWEK: - Oczywiście. TOMEK: - Tak, oczywiście. Nie. Nie. Oczywiście, że nie. SŁAWEK: - No, wszystkich zadręczam... TOMEK: - Mieszkasz w tym momencie w domu... KORNELIA: - No tak! Właśnie to powiedziałeś! Wszystkich zadręczasz. Tak! Wszystkich zadręczasz! TOMEK: - Mama mieszka... SŁAWEK: - A może Wy zadręczacie mnie... KORNELIA: - To się wyprowadź! Skurwysynie! Wyprowadź się! To wreszcie zaczną te relacje być normalne. Będziesz przychodził i bedziesz się widział, a nie będziesz przychodził, to nie będziesz się widział. SŁAWEK: - Ja nie zadręczam. TOMEK: - Zadręczasz. Zadręczasz, słuchaj, właściciela domu. Mama ma tego serdecznie dość. SŁAWEK: - A kontakty uregulujemy i wtedy będzie inaczej. KORNELIA: - To nie jest twoje mieszkanie! TOMEK: - Sławek, a czy mieszkanie tutaj ma coś wspólnego z kontaktami, bo wytłumacz mi... SŁAWEK: - Oczywiście, że tak. TOMEK: - To nie ma żadnego znaczenia. KORNELIA: - Umeblowanie jest równowartością twojego samochodu. To jest równowartość. To jest równowartość. Sabina nie korzysta nawet, ani palcem z tego samochodu. TOMEK: - Dobrze. Dobrze. Masz wspólne prawa do dzieci? SŁAWEK: - Ty mi nie mów o wartości, bo ja dokładnie wiem, ile kosztuje to wkładu, sił i... i Ty mi wyliczeń nie rób, bo Sabina nie ma o tym bladego pojęcia, bo po prostu nigdy się tym nie interesowała i nie chciała o tym słyszeć. TOMEK: - Dobrze. Nie interesowała się, to jest mało istotne. Bo to, jak sam powiedziałeś, to będzie Sąd rozstrzygał. Czy ja ci mówię, co masz zrobić? Dzieci są wasze wspólne, tak? Mieszkanie jest wasze wspólne. Korzystasz z mieszkania sam? Bo twoja żona się boi tutaj przyjść? SŁAWEK: - Ale? TOMEK: Tak, czy nie? Tak, czy nie? SŁAWEK: - Nie, że się boi. A jak się boi, to powinna iść do psychiatry. TOMEK: - Tak, czy nie? Dobrze, do psychiatry. Ja też ci proponowałem. Nie chciałeś iść. SŁAWEK: - Nie. Ale to ona się boi, nie ja. TOMEK: - No właśnie... SŁAWEK: - Więc ona powinna iść... TOMEK: - Aha... SŁAWEK: - Tak, bo ma lęki. TOMEK: - A kogo się boi? SŁAWEK: - Chyba, że te lęki to są takie, ooo... Wiesz? Bo może cała sytuacja jest po to, żeby wykazać w sposób, taki instrumentalny, że..., że jest rozpad, no... TOMEK: - Jeee... Jest miłość wspaniała, twoja żona z tobą jest dopóki ją kochasz. Słuchaj. Ty ją kochasz do grobowej deski, słuchaj... i do... SŁAWEK: - To się nie dzieje tak z dnia na dzień... KORNELIA: - To się właśnie dzieje od wielu lat, Sławku. TOMEK: - Mam do ciebie pytanie. Mieszkanie jest wasze wspólne w tym momencie, tak? Tak, czy nie? SŁAWEK: - Kornelia... Wiele... KORNELIA: - Mieszkanie jest mamy, pamiętaj o tym! SŁAWEK: - Niczego, tak naprawdę nie wiesz, co pomiędzy nami było... TOMEK: - Sławek, czy ja cię o to pytam? SŁAWEK: - ...więc nie powinnaś być sędzią i kimś oceniającym nasze relacje. TOMEK: - Sławku... KORNELIA: - Wkurwiasz mnie! SŁAWEK: - Właśnie... TOMEK: - Czy ja cię pytam o Sabinę? Czy ja cię pytam o wasze relacje? SŁAWEK: - A o co mnie pytasz? TOMEK: - Czy ja cię o to pytam? SŁAWEK: - Cierpisz, że ja tu jestem..., no. TOMEK: - Nie. Słuchaj! Tak. Przeszkadza mi to, że jesteś. A wiesz czemu? Nie dlatego, że jesteś, tylko dlatego, jak się zachowujesz i co robisz. SŁAWEK: - No, no co takiego robię? Większość dnia mnie nie ma. Przyjdę. Już nawet tutaj nie próbuję do dzieci się "dobijać". Chciałem wczoraj porozmawiać z Sabiną odnośnie świąt i jeszcze ją spytać o to, co dzisiaj ją pytałem. I nic więcej. Telefonów nie odbierają. Pukałem w drzwi teraz delikatnie. Ja nie waliłem w nie. KORNELIA: - Dziwne, że wykorzystujesz zawsze moment na rozmowy wtedy, kiedy nie ma Tomka. Dziwne! SŁAWEK: - A skąd ja miałem wiedzieć, że Tomka nie ma? Później dopiero się okazało. KORNELIA: - Ciekawe... Nie ma samochodu.... Dziwne! Kurde, dziwne... SŁAWEK: - A co myślisz, że ja lustruję tutaj. Myślisz, że ja lustruję. KORNELIA: - Wydaje mi się, że tak, bo kilka razy widzieliśmy cię dookoła. Wiele razy widzieliśmy cię dookoła... I proszę cię, nie mów mi, że to było miłe i delikatne zadzwonienie... Jest stacjonarny, mogłeś zadzwonić na stacjonarny. Nie mam nitki. Człowieku, rozdzielność majątkowa na nitkę i igłę... SŁAWEK: - Co ty mówisz? KORNELIA: - Nie wszystkie nitki należały do ciebie, człowieku... SŁAWEK: - A to oto chodzi... :) Kornelia... Ja potrzebowałem w danej chwili... KORNELIA: - To trzeba było zadzwonić: Sabina, proszę Cię daj mi nitkę i igłę, bo potrzebuję, a nie takie, kurde, walenie do drzwi, w szybę... SŁAWEK: - Jakie walenie do drzwi? Jakie walenie znów? Jakie walenie? KORNELIA: - A tutaj? Jakie rozkazy? Ty się naucz mówić ładnie, a nie rozkazami. SŁAWEK: - Jakie rozkazy? KORNELIA: - Słuchaj! SŁAWEK: - Chciałem z nią porozmawiać. Mówiła, że przez szybę. Nie chcę przez szybę rozmawiać... KORNELIA: - Nie o wpół do dziewiątej, czy o dziewiątej wieczorem, człowieku... Nie o tej godzinie. SŁAWEK: - Kornelia, jakie jeszcze znajdziesz argumenty przeciw, żeby po prostu... KORNELIA: - Tutaj nie było słychać, to przeszedłeś do następnych drzwi, prawda? SŁAWEK: - Chwileczkę. Dobrze wiem, jakżeście się zachowywali, żeby po prostu w ogóle... Wiem nawet dlaczego. Bo obsesyjnie znów, żeście się czegoś obawiały, bo Tomka nie było, nie? KORNELIA: - Ciebie! SŁAWEK: - No. Mnie, mnie... Mnieście się obawiały... KORNELIA: - Tak. Obsesyjnie! SŁAWEK: - No właśnie. I tu jest problem. KORNELIA: - Bo się ciebie boimy, bo jesteś po prostu psychopatą dla nas, rozumiesz? SŁAWEK: - Tak, tak. KORNELIA: - Te SMS-y biblijne są tak przerażające, że... SŁAWEK: - Do Ciebie je wysyłam? KORNELIA: - Jeżeli ty nie dostrzegasz... Jeżeli ty nie dostrzegasz mocy tych SMS-ów i jestes w stanie pisać takie SMS-y z Pisma Św., a sam nie... SŁAWEK: - Wiesz... KORNELIA: - Momencik. Sam nie doceniasz mocy tych SMS-ów. SŁAWEK: - Ja doceniam... KORNELIA: - To znaczy, że po prostu... SŁAWEK: - Ja doceniam... KORNELIA: - Albo zastraszasz Sabinę celowo, tak jak to robiłeś przez wiele lat... SŁAWEK: - Nie zastraszam. KORNELIA: - To po co to wysyłasz? Ona sobie tego nie życzy. Rozmumiesz? Ona sobie tego nie życzy! SŁAWEK: - Po to, że to jest moja forma rozmowy z nią, bo innej możliwości nie mam. KORNELIA: - Każdy twój SMS jest po prostu dobiciem gwoździa do trumny. Rozumiesz? Każdy twój SMS. SŁAWEK: - Tak, tak. Każdy mój, tak? KORNELIA: - Tak! SŁAWEK: - Wszystkie Ci czyta? KORNELIA: - Boże, jak ty rozmawiasz..., naprawdę, na poziomie, po prostu małolata... SŁAWEK: - Aha... No to, Kornelia, nie oceniaj... cd.-> |