|
23 grudnia 2008, 20:47-21:17 <--
KORNELIA: - Nie umiesz nawet jednego zdania wysłuchać od początku do końca, tylko: tak, tak, powtarzasz, powtarzasz... SŁAWEK: - No bo... KORNELIA: - Pajac jesteś! SŁAWEK: - Tak, ja jestem pajac... KORNELIA: - Tak, jak pajac jesteś. SŁAWEK: - Bo, Wy całą rzeczywistość kreujecie, tylko po tym, co widzicie..., po czubku. Po jednym epizodzie, po jednym słowie. A nie stać Was na to, żeby zbadać szeroko i głęboko. KORNELIA: - Wiele widzieliśmy... TOMEK: - Ja czubek znam inny, ale to jest mało istotne. Ja cię nie pytam o to, jakie są relacje z Sabiną. Czy ja cię o to pytam? Czy mnie to interesuje? Czy mnie to, czy mnie to w ogóle powinno interesować, czy nie? No powiedz mi. Bardzo prosto... SŁAWEK: - Ja nie wiem, co Cię interesuje, Tomek, już, bo, bo po prostu... TOMEK: - No to ja ci powiem , co mnie interesuje. Interesuje mnie to, żeby moja żona była spokojna, żeby mama spokojnie żyła we własnym domu. Jeżeli ja byłbym gwoździem w trumnie, w tej trumnie, bo w tym momencie tak to można nazwać, to ja bym, to ja bym tak to rozegrał i stąd wyszedł. I ja ci nie mówię, żebyś się wyprowadził. Bo to jest żądanie mamy, jako właściciela lokalu i ty swoją obecnością tutaj robisz taką wspaniałą, miłosną otoczkę... SŁAWEK: - Tak, ale... powiedz mi... TOMEK: - ...że wszyscy mają tego dość. SŁAWEK: - Powiedz mi, jakim moim zachowaniem, ja robię coś takiego, żebym miał... TOMEK: - Każdym! SŁAWEK: - No, jakim? Czym? KORNELIA: - Swoją obecnością. SŁAWEK: - A właśnie... KORNELIA: - I twoimi SMS-ami! TOMEK: - I tym każdym, tym każdym małym krokiem, stary. Prosiłem cię o to, prosiłem cię o to jak człowieka. SŁAWEK: - To jest chore, chore... TOMEK: - Czy kur..., czy twoje..., tak inteligentny i taki jesteś wspaniały, że nie potrafisz zrozumieć jednego zdania: Nie wysyłaj SMS-ów! Do mojej żony, do mnie i do teściowej. Nie potrafisz tego zrozumieć? Co ty chcesz udowodnić? Komu chcesz udowodnić? Chcesz jej udowodnić, że ona siedzi w tym momencie i słuchaj, i patrzy tak: Sławek puka w drzwi, co jest? Tak się trzęsie, stary. Mama się już tak trzęsie, kuźwa na twój widok. SŁAWEK: - Ale to nie moja wina. To jest problem Wasz! TOMEK: - A może moja wina. A kto tak w ogóle wspaniałą rodzinę odprowadził? Miłosną. KORNELIA: - Wybieganie na schody, chodzenie za Sabiną na każdym kroku, jeszcze na samym początku, jak jeszcze nie były drzwi zamykane. Tośmy po prostu nie spali nocami, nad ranem, po to żeby tu... SŁAWEK: - Chwileczkę! Jakimi nocami? Przez pierwsze dwa dni w ogóle... KORNELIA: - Nad ranem, nad ranem. SŁAWEK: - Jakim nad ranem? Przed wyjściem... KORNELIA: - Żeś jej nie puszczał za rączkę... SŁAWEK: - Przed wyjściem do pracy, przed wyjściem do pracy... KORNELIA: - Przy czym ona sobie tego nie życzyła! Koniec dyskusji! TOMEK: - To było trzy miesiące temu. O czym wy w ogóle rozmawiacie? SŁAWEK: - No właśnie! TOMEK: - O czym w ogóle rozmawiacie? Przez te trzy miesiące pokazałeś, pokazałeś swoją dojrzałość... SŁAWEK: - Nie, nie, w chory, w chory sposób wszystko pojmujecie. Oczywiście, że tak. TOMEK: - Tak. Pokazałeś swoją dojrzałość, męskość i w ogóle przez te trzy miesiące ostatnie, naprawdę, pokazałeś w stu procentach. Pokazałeś swoje racje, pokazałeś, że..., że nie wiem. Że my jesteśmy psychodeliczni i w ogóle. Pokazałeś wszystko. SŁAWEK: - Bo niestety tak się zachowujecie. No..., trudno mi to powiedzieć. TOMEK: - Aha, no dobrze. Dobrze, my się zachowujemy psychodelicznie, a ty może normalnie? SŁAWEK: - Tak, tak, bo mi chcecie udowodnić, że ja... Ja, ja nie wiem co ja robię? Z siekierą Was gonię? TOMEK: - Sławek, mama cię poprosiła o jedną bardzo prostą rzecz. SŁWEK: - Sekunda. A to że Wy... TOMEK: - O bardzo prostą rzecz cię poprosiła. Żeby twoja osoba, twoja fizyczność tutaj nie przebywała. SŁAWEK: - No to ma problem, bo po prostu tego się tak nie da załatwić w tej sytuacji. No, niestety. TOMEK: - Czego, czego się nie da załatwić? Mieszkasz u kogoś, słuchaj, na siłę. Robisz otoczkę, w ogóle miłą. Wszyscy mają dość. Wszyscy mają dość. SŁAWEK: - Nie, nie, ja szanuję jej prawo właściciela, natomiast... KORNELIA: - Nie szanujesz! Właśnie masz się wyprowadzić! SŁAWEK: - Nie!, Nie... KORNELIA: - No to idź się wymelduj! SŁAWEK: - Tak samo, jak nie szanuję decyzji Sabiny! Tak samo nie szanuje... KORNELIA: - Dostałeś pismo z urzędu? Dostałeś pismo z urzędu? Twoje oczy są straszne teraz... SŁAWEK: - Nie! To nie jest. To nie jest. To na czym innym polega. TOMEK: - To są dwie rzeczy: nie szanujesz swojej żony i nie szanujesz właściciela tego lokalu. SŁAWEK: - Nie! Decyzji, nie osoby! KORNELIA: - Tym samym żony! SŁAWEK: - Nie! KORNELIA: - Tym samym żony! Sławek! SŁAWEK: - Tu nie można przełożenia robić, Kornelia. Właśnie tu popełniacie błąd. KORNELIA: - Oczywiście. Bo ty... TOMEK: - Aha, czyli błędem jest to, że ona nie może podjąć decyzji, tak? KORNELIA: - Ona ma do tego prawo. Jest osobą wolną. TOMEK: - Nie może podjąć decyzji, tak? KORNELIA: - Ona ma do tego prawo. Jest osobą wolną. Ma prawo podjąć decyzję, człowieku! TOMEK: - Ja cię pytałem o to, czy decyzja, czy decyzja... SŁAWEK: - Dobrze, a ja mam prawo nie zgadzać się z tą decyzją! TOMEK: - Dobrze, dobrze. SŁAWEK: - I tak samo z oskarżeniami, więc jeżeli nie potrafimy sami sobie tego wyjaśnić, to... TOMEK: - Dobrze, jest w Sądzie. Po co mi to jest, słuchaj! SŁAWEK: - No i o to się rozbija, no! W Sądzie się wyjaśni też sprawa mojej obecności tutaj, mojej obecności z dziećmi. To wszystko będzie uregulowane, nie martwcie się! KORNELIA: - Jak ty w ogóle masz czelność siedzieć w domu? Jak ty w ogóle masz czelność siedzieć w domu, który wybudowali moi rodzice? Jak masz czelność, człowieku? SŁAWEK: - I co to jest za argument? TOMEK: - Psujesz krew! KORNELIA: - To jest argument! Moja mama, moja mama...! SŁAWEK: - Siedziałem tu i pierdziałem w tyłek, nic nie robiłem...? KORNELIA: - ...moja mama wybudowała ten dom razem z moim ojcem...! SŁAWEK: - No i co? No i tak potraficie myśleć razem z Szymonem, i jak mantrę powtarzać... KORNELIA: - ...wyremontowała. Momencik. Wyremontowała ten dom! To są ziemie moich pradziadków, a nie twoich, skurwysynie! SŁAWEK: - A czy, a czy ja chce to mieć na własność? Czy ja chce to na własność? Nigdy nie chciałem! KORNELIA: - To wyjedź stąd, albo wyprowadź się do Brzeska! SŁAWEK: - Nie! To jest różnica. To jest nie to samo. KORNELIA: - W tym momencie masz możliwość wyprowadzenia się i wymeldowania, i załatwienia tego jeszcze w normalnych warunkach i relacjach z nami. SŁAWEK: - Nie! Normalne relacje już od dawna nie są, żeby nie powiedzieć, że prawie od początku nie były, więc nie będziemy tego zmieniać w ten sposób. TOMEK: - Słuchaj, starasz się, jak możesz, to słuchaj dobrze... SŁAWEK: - Nie! To nie jest moja zła wola, natomiast nie będę według Waszej optyki patrzył... TOMEK: - Więc mi wytłumacz... SŁAWEK: - ...bo to nie... TOMEK: - A czy ja cię proszę, żebyś patrzył na moją optykę? SŁAWEK: - I w ten sposób się takich spraw, Kornelia, nie załatwia. A argumenty... TOMEK: - To są tematy, które są kurwa niestety w ogóle. KORNELIA: - Ty masz się stąd wyprowadzić! TOMEK: - Chuj mnie obchodzi, chłopie, kurwa, czy ty masz sprawę w Sądzie w Warszawie, w Krakowie, czy kurwa w Tarnowie, czy w Brzesku. SŁAWEK: - A co Cię obchodzi? KORNELIA: - Żebyś się stąd wyprowadził. TOMEK: - Mnie interesuje, że..., żeby był święty... SŁAWEK: - ...spokój. Ja też bym chciał mieć święty spokój. TOMEK: - ...spokój. SŁAWEK: - Więc dzieci do mnie przychodzą, nie zamykamy drzwi, ja nikomu krzywdy nie robię. A nie na zasadzie... TOMEK: - Robisz krzywdę, stary, codziennie i każdym swoim zachowaniem, które kierujesz w kierunku, tutaj, domowników. SŁAWEK: - Tak..., Codziennie. Codziennie... TOMEK: - No, dobrze. Co drugi dzień. Może sobie wybierasz, może masz w kalendarzu zaznaczone, nieistotne to jest. SLAWEK: - No, no, no, co takiego zrobiłem? Bo zapukałem i chciałem z Sabiną porazmawiać? Już jest problem, prawda? KORNELIA: - Ona sobie nie życzyła rozmowy. TOMEK: - Sławek, to nie jest tak. To nie jest tak, jak ci się wydaje. To nie jest tak jak ci się wydaje. SŁAWEK: - To jest problem, że nie chce rozmawiać. Bo ludzie dorośli potrafią ze sobą rozmawiać..., a nie, że jest taka sytuacja. TOMEK: - Ale to nie jest tak, jak ci się wydaje. SŁAWEK: - To nie musi mi się wydawać. Taka jest, taka jest normalna logika postępowania człowieka, dojrzałego człowieka. A skoro nie, to znaczy że jest problem z nią. TOMEK: - Słuchaj mieszkasz w domu i po prostu właściciel domu... Mama wysiada po prostu przez ciebie. Wy-sia-da! SŁAWEK: - A może nie od dziś i nie z mojego powodu... TOMEK: - Wysiada. Przez ciebie wysiada po prostu. KORNELIA: - Słucham? Słucham, słucham, co powiedziałeś? TOMEK: - Stary, nie obrażaj... SŁAWEK: - Może nie z mojego... KORNELIA: - Co powiedziałeś, skrwysynie?! SŁAWEK: - Z mojego powodu? KORNELIA: - Może nie od dziś i nie z twojego powodu? TOMEK: - Nie obrażaj, nie obrażaj kurwa osób, których tutaj nie ma. SŁAWEK: - Chwileczkę. Każdy może mieć problemy jakieś, prawda? Każdy może mieć jakieś problemy. KORNELIA: - I to nie od dziś, nie z twojego powodu? Tylko z twojego powodu! SŁAWEK: - No, oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak. TOMEK: - Słuchaj, jesteś gwoździem. Jesteś gwoździem programu, idealnym. SŁAWEK: - Tomek, ja tutaj dłużej mieszkam. Wiem jakie były kontakty wcześniej też, mamy z Szymonem i z Sabiną,i w ogóle jakie były problemy. Więc, naprawdę, nie staraj się mnie pouczać, bo, bo po prostu..., ja wiem jakie... TOMEK: - Ale ja cie nie pouczam. Ja ci mówię, że dom nie jest twoją własnością, mama jest jego właścicielem i właściciel ma ciebie serdecznie dość! Ma cię dość pod takim kątem, że nie, że ma cię dość, ona, ona... SŁAWEK: - Ona mnie miała dość systematycznie przez te lata... Miała raz tak, raz tak..., więc to dla mnie nie jest nowość. TOMEK: - Więc mi wytłumacz, czemu tak nagle, jak tak wszystko było przejebane przez 13 lat jak tu mieszkałeś, czy przez 10 lat, nie wiem ile mieszkałeś... SŁAWEK: - Nie mówię, że było przejebane, po prostu, sam byłeś świadkiem takich zupełnie bezsensownych zachowań. TOMEK: - Dobrze! To jest mało istotna kwestia. Kwestia jest taka, że mama schudła o 10 kilogramów przez 3 miesiące. (...) TOMEK: - Gnębisz rodzinę! SŁAWEK: - To ja mogę tak samo powiedzieć, że Wy mnie gnębicie, no. Nie jest tak? TOMEK: - No, nie rozśmieszaj mnie. SŁAWEK: - No, kto na mnie wyzywa, kto na mnie się wydziera, kto mi utrudnia kontakt z dziećmi? Ja sobie sam? TOMEK: - Kto ci utrudnia kontakt z dziećmi? Tu nie chodzi o kontakt z dziećmi, słuchaj! Ty tego nie kapujesz w ogóle. Twoja żona się Ciebie boi! Przez duże B. SŁAWEK: - Ale to jest jej problem. TOMEK: - Tak? SŁAWEK: - Tak! Który można było by inaczej rozwiązać. Proponowałem jej. A nie w ten sposób. TOMEK: - Mama się Ciebie boi. Jest właścicielem lokalu. Boi się ciebie, przez duże B. I to jest problem mamy, tak? Kora się Ciebie boi przez duże B i to też jest problem Kory, tak? SŁAWEK: - No to powiedz mi, dlaczego się mnie boi? Co Korze zrobiłem, co zrobiłem mamie, że się ma mnie bać? TOMEK: - Przez 3 miesiące okazałeś całą pełnię swojej miłości i mądrości. SŁAWEK: - No, konkretnie, co takiego zrobiłem, że miałaby się bać mnie? Mnie, jako człowieka? Że stanowię zagrożenie, fizyczne? TOMEK: - Bo stanowisz, słuchaj. SŁAWEK: - No, konkretnie! Jak? Czym? Co ja takiego zrobiłem? Z siekierą ganiam? Wyzywam kogoś? TOMEK: - Nie musisz wyzywać. Nie musisz wyzywać. Twoim prawem jest nie wyzywać. Moim prawem jest wyzywać! Możesz mi sprawę założyć. Tak ci powiedziałem. A ja mam prawo tak powiedzieć. Ale ja w tym momencie do tego nie dążę. Bo moim mottem życiowym, nie jest, nie o to chodzi. Moim mottem życiowym nie jest cię obrażać, ale moim mottem życiowym w tym momencie jest to, żebym mógł żyć spokojnie, jak człowiek. Mieszkać spokojnie. Mieszkać spokojnie. I w tym momencie nikt nie może mieszkać spokojnie, łącznie z mamą. I wszystkie się ciebie boją przez duże B! SŁAWEK: - Ale dlaczego? TOMEK: - No to już stań przed lustrem i se odpowiedz! Ja ci na to nie odpowiem. SŁAWEK: - Aha. Żeby się bać, to trzeba mieć powód. Namacalny. TOMEK: - Jesteś powodem namacalnym. SŁAWEK: - Tak? Co takiego zrobiłem, że się mnie moża bać? TOMEK: - Powiedziałeś, że wszyscy jeszcze popamiętamy! SŁAWEK: - Że co popamiętacie? TOMEK: - No, to już, ty mi powiedz! SŁAWEK: - Że kiedy popamiętacie? Kiedy tak powiedziałem? TOMEK: - Powiedziałeś tak! SŁAWEK: - Kiedy? Jak powiedziałem, to powiedziałem, że się jeszcze przekonacie, ale nie w tym sensie, że Wam coś mogę zrobić, czy komukolwiek zrobić. TOMEK: - A do czego ja się mam przekonywać? Słuchaj! Ja nie potrzebuję się do niczego przekonywać! Mnie interesuje, mnie interesuje. Dobrze. To kogo chcesz przekonać? Mamę? Korę? Po co chcesz je przekonywać? SŁAWEK: - Nie... one nie chcą, ale Sąd przekonam. TOMEK: - Sąd przekonasz? To przekonuj Sąd, słuchaj! Ja nie bronię ci, żebyś ty Sąd przekonywał, słuchaj! Ja ci wszystkiego najlepszego życzę! Przekonuj Sąd, słuchaj! SŁAWEK: - Ja nie potrafię zrozumieć, jak można coś takiego zrobić. TOMEK: - Ty nie musisz rozumieć! SŁAWEK: - Aaa..., nie muszę rozumieć? TOMEK: - Ale, co ty chcesz rozumieć? Żonę, tak? Żony nie potrafisz zrozumieć, że tak zrobiła, tak? SŁAWEK: - Nie potrafię zrozumieć tego co zrobiła, dokładnie. TOMEK: - No to jest już twój problem, nie mój! SŁAWEK: - A może problem jest taki, że to z nią jest problem i dlatego... TOMEK: - No tak, bo słuchaj. Najnormalniejszy sposób jest najlepiej powiedzieć, że ona jest nienormalna, słuchaj, żeby wiesz, problem spłycić do zera, w ogóle. I wtedy nie ma problemu. Żadnego. Ale ja o twoim problemie nie chce rozmawiać, ani o Sabiny problemie. SŁAWEK: - Tomek, nie znasz wszystkich faktów... TOMEK: - Wiesz, wiesz co jest faktem?... I zobaczyłem przez 3 miesiące, jak to wszystko wygląda. I wykreowałeś przez 3 miesiące rzeczywistość taką, jaka jest w tym momencie. A rzeczywistość jest taka, że wszyscy są zestresowani, słuchaj. Dziewczyny się Ciebie boją, włącznie z twoim synem. A czemu się ciebie boi, to już nie mnie pytaj! (...) SŁAWEK: - Tomek, Czy Ty nie rozumiesz? TOMEK: - Ja nie muszę rozumieć! SŁAWEK: - Ale nie wiesz, co chcę powiedzieć. Czy Ty nie rozumiesz, że najgorszym nieszczęściem jest, jeżeli w konflik małżeński wkraczają osoby trzecie. Bo tak naprawdę, tylko dwie osoby mogą sobie coś wytłumaczyć, wyjaśnić, albo... TOMEK: - Sławek, ale nie masz w tym momencie dwie osoby. Z momentem, jak Sabina powiedziała: NIE!, to nie ma dwie osoby. Czy ty to rozumiesz? Ty tego nie rozumiesz! SŁAWEK: - Nie! Nie, bo czegoś takiego nie ma, Tomek! I tu jest... TOMEK: - Nie ma? Czyli twoja żona nie ma prawa się ciebie bać, tak? Przez duże B. Bo ona była pierwsza. Nie ma prawa się ciebie bać? Bo ty, bo ty, nie wiem, nie wiem co, ale ona nie ma prawa się ciebie bać, tak? Ma, czy nie ma? SŁAWEK: - Mam Ci to wszystko tłumaczyć? Poczyta, poczyta to w swoim czasie wszystko. To może Wam da, to może zrozumiecie. Zobaczymy czy zaprzeczy. Może próbować. TOMEK: - Tylko nie ma prawa się bać ciebie, tak? Sławek, ty naprawdę powinieneś iść do psychiatry! Ty nie rozumiesz, że człowiek może się kogoś bać. Ty wszystko musisz zrozumieć! Ale ona się ciebie boi! SŁAWEK: - Nie, nie. Ja rozumiem, że z jakichś, jej tylko wiadomych przyczyn, może się bać. TOMEK: - Czyli się ciebie boi. To jest fakt! Ona się ciebie boi. SŁAWEK: - Dobrze. Dobrze. Dobrze, boi się. Ale to w jaki sposób rozwiązujecie problem, tak zwanie rozwiązujecie, bo to nie jest rozwiązywanie... TOMEK: - Znaczy, jak rozwiązujemy problem? O co ci chodzi? Czy ja, czy ja słuchaj, nie wiem, złożyłem pozew przeciwko tobie? SŁAWEK: - Chwileczkę! Normalnym jest, kiedy żona odchodzi i tego samego dnia pisze pozew, a następnego zawozi? Nie! Może już w tym momencie należało by się zastanowić nad całą sprawą. TOMEK: - Słuchaj! Tak. Zastanów się nad swoim wnioskiem,zastanów się nad swoim małżeństwem. Nad tym możesz się zastanawiać. Ja ci w tym nie pomogę. Sabinie też nie pomogę, w tym co robi. ... |