SŁOWA Z LISTÓW NIEWYCZERPANYCH
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WYMIANA KORESPONDENCJI ELEKTRONICZNEJ SABINY J. Z SIOSTRAMI MĘŻA
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Między prawdą a fałszem...




W IMIĘ PRAWDY
OD IWONY L. DO: SABINY J.

23 lutego 2009

Cześć Sabino!

Pisze tego maila w imieniu swoim, Anety i naszej mamy.
Milczałyśmy długo, bo nie chciałyśmy się wtrącać, ale nie możemy już dłużej pozostawać bierne wobec tego, co się u Was dzieje. Nasze dotychczasowe milczenie nie oznacza, że akceptujemy to wszystko, że nas to nie obchodzi i nie dotyka. To nie jest temat na rozmowę przez telefon, dlatego napiszę to, co leży nam na sercu.
Już od dłuższego czasu gryzłam się z myślą, czy napisać do Ciebie czy nie. Ale podjęłyśmy wspólną decyzję że musimy to zrobić. Bardzo przeżywamy Wasz rozwód, zwłaszcza nasza mama. Może by i zrozumiała to wszystko, gdyby odbywało się to w spokojny i kulturalny sposób. Mamy na myśli stosunek całej Twojej rodziny do Sławka. Pisałaś, że na początku byli mili, ale to niczego nie tłumaczy. To są zbyt poważne sprawy, aby rozwiązywać je w ten sposób. Nie można postawić komuś warunków, które zmieniają całe jego dotychczasowe życie i liczyć na to, że na wszystko się zgodzi. Rozumiemy, że masz problem i rodzina chce Ci pomóc, ale chyba nie w ten sposób. Wulgaryzmy i wszelkie złośliwości pod adresem Sławka pośrednio dotykają nas. Nie rozumiemy tak ogromnego zaangażowania Twojej rodziny w utrudnianiu życia Sławkowi. Przecież to sprawa między Wami.
Co może wiedzieć o problemach małżeńskich Twoje rodzeństwo, Twój szwagier Ż.....? Przecież oni dopiero co się pobrali i pewnie myślą, że ich życie to będzie wieczna sielanka (oby tak było, szczerze im tego życzę). Z własnego doświadczenia wiem, że jak na świat przychodzą dzieci, to nie ma już takiej beztroski, tylko więcej obowiązków i stresów.
Pisałaś, że Sławek jest niedojrzały emocjonalnie, nie wiemy za bardzo na jakiej podstawie tak sądzisz.
Wybacz, ale w tej chwili wydaje się nam ,że to Ty zachowujesz się nieodpowiedzialnie, bo przecież sprowadziliście na świat dzieci i razem bierzecie za nie odpowiedzialność. Nie rozumiemy dlaczego tak z dnia na dzień podjęłaś decyzję o rozwodzie, nie próbując naprawić i wyjaśnić wszystkiego, przekreślając te wszystkie wspólne chwile, te miłe chwile. Na pewno takie były. Przez wzgląd na te wspólne lata i wspólne dzieci należałaby się chociaż odrobina szacunku dla ojca swoich dzieci. Według nas, robisz dzieciom wielką krzywdę separując je od ojca. Bo w to, że jest okrutny i je ciągle bije nie wierzymy. Zresztą sama nie podajesz konkretnych przykładów (powołujesz się na jeden incydent, nie wiadomo na ile obiektywnie). Sądząc po tym, jakie sytuacje w R............ uważasz obecnie za straszne awantury, mamy odpowiedni dystans również do Twoich pozostałych oskarżeń.
Naszym zdaniem dzieci nie powinny uczestniczyć w rozgrywkach dorosłych, ale Wam pedagogom chyba nie trzeba tego tłumaczyć. Twoje tłumaczenia, że dzieci nie chcą iść do Sławka są Tobie na rękę. Ale chyba nie widzisz ile złego w ten sposób robisz, jak bardzo krzywdzisz dzieci. To co teraz wyprawiacie może uwidocznić się dopiero po latach. Kiedy dzieci widzą, jak się odnosicie do Sławka, jak go traktujecie, to nie dziwi nas, że mogą unikać kontaktu z nim. Wierzyć nam się nie chce, że nie kto inny tylko Ty, osoba którą zawsze uważałyśmy (na podstawie własnych obserwacji i opowiadań Sławka), za dobrą matkę, zachowujesz się tak bardzo nieodpowiedzialnie.
Nie zauważyłyśmy, by Janek kiedykolwiek  bał się Sławka. Chyba, że mylisz autorytet z bojaźnią i lękiem. Teraz dzieci jeszcze wszystkiego nie rozumieją i łatwo można nimi manipulować, ale za kilka lat mogą mieć do Ciebie wielki żal, że pozbawiłaś je miłości ojca. Ojciec zawsze będzie ojcem i same dojdą do tego, jaki był i jest naprawdę. Bez sugestii osób trzecich. Twoje postępowanie wydaje nam się, że wynika z jakiejś  zemsty i czystej złośliwości.
Wspomnę również o liście do naszej mamy. Wydaje nam się z Anetą, że nie na miejscu z Twojej strony było wysłanie tego listu  razem z życzeniami świątecznymi, bo jedno z drugim się wykluczało. Na szczęście list dotarł po świętach, więc święta miała mama spokojne. Chyba wiedziałaś, że taki list matkę zaboli, więc pewnie było to celowe zwłaszcza, że Sławek był na święta, ale to Twoje prawo choć trzeba przyznać, nie znałyśmy Cię z tej strony. Bardzo dziwi nas Twoje obecne postępowanie,
bo całkowicie nie pasuje do osoby, którą znałyśmy od kilkunastu lat, i którą traktowałyśmy jak siostrę i córkę. Wiemy, że Sławek nie był tak akceptowany przez Twoją rodzinę, jak Ty przez nas.  Ale nie dziwimy się, bo Ty sama mówiłaś że z Twoją mamą i rodzeństwem  nie mogłaś się czasem dogadać.
Bardzo zbulwersowało nas również zachowanie Twojego brata.
Mamy na myśli ten incydent w pracy Sławka. Chyba nie powiesz nam, że nasz brat przez te wszystkie lata Cię bił i gwałcił?
Nie bardzo też wiemy, dlaczego tak histerycznie mówisz, że boisz się Sławka i, że dzieci się go boją. Co on takiego zrobił dzieciom, że musisz ochraniać je przed nim? Robisz z niego jakiegoś przestępcę. Jeśli tak go traktujecie, to nic dziwnego, że dzieci go unikają. Nie zauważyłyśmy, aby kiedykolwiek wcześniej Janek i Lenka bały się i unikały kontaktu ze Sławkiem.
Przez te wszystkie Wasze wspólne lata nie mieszkaliście
w odosobnieniu, aby można było uwierzyć w to co wypisujesz
i o co oskarżasz Sławka. Nie da się przez kilkanaście lat udawać, że jest wszystko w porządku. Sama mi mówiłaś, że Twoja rodzina nic wcześniej nie zauważyła, a teraz nagle jest tak agresywnie nastawiona do Sławka. Przecież mieszkaliście za ścianą trudno ukryć takie sprawy.
Wiemy, że Twoja rodzina będzie teraz mówić o Sławku same najgorsze rzeczy, abyś tylko mogła postawić na swoim. My nie mamy zamiaru kłamać i ślepo bronić Sławka, jak Ci się pewnie wydaje, będziemy zeznawać zgodnie z tym co widziałyśmy.
Naszym zdaniem robisz wszystko, żeby wymazać z pamięci te dobre chwile w Waszym życiu, których z pewnością było wiele,
a wygrzebujesz przykre, które zdarzają się w każdej rodzinie.
Z własnych obserwacji doskonale wiemy, że wiele Twoich zarzutów pod adresem Sławka jest nieprawdziwych. To, że nie kochasz już Sławka i zapragnęłaś wolności, a małżeństwo zaczęło Cię przytłaczać, nie tłumaczy twojego postępowania. Prawie każde małżeństwo, prędzej czy później przeżywa jakiś kryzys, ale nie od razu chwyta się takich "rozwiązań". Z pewnością sama nie wierzysz w to wszystko, co piszesz o Sławku, a Twoje postępowanie wynika jedynie ze ślepej zemsty za to, że Sławek nie chciał dobrowolnie wynieść się z Twojego życia. Ale w tym wszystkim chyba zapomniałaś, że to już nie jest tylko Twoje własne życie, ale Wasze wspólne, a zatem także życie Sławka, życie Janka i życie Lenki.
Sabinko, nie czujemy do Ciebie jakiejś niechęci, tylko żal,
że odbywa się to wszystko w taki, niezrozumiały dla nas sposób. A najbardziej w tym wszystkim martwimy się o Janka i Lenkę, którzy zawsze będą dla nas wnukami, bratankami, chrześniakami, nie zasłużyły na taki los.
Mamy nadzieję, że chociaż nie akceptujemy Twojego obecnego postępowania, to nię bedziesz unikać kontaktu z nami
i pozwolisz nam kontaktować się z dziećmi.
Z pozdrowieniami dla Ciebie i dzieci
                                                
Iwona, Aneta i mama



OD SABINY J. DO: IWONY L.

24 lutego 2009



Dziękuję za list.

Boję się kontaktu z Wami. Boję się, że nawet słowo "dziękuję"
będzie źle zrozumiane. Boję się, bo gdyby można było wytrwać
w małżeństwie ze względu na rodzinę męża, to Wy bylibyście bardzo dobrym argumentem.
Jesteście wszyscy miłymi, dobrymi, kulturalnymi ludźmi. Porządnymi, opanowanymi, inteligentnymi. Bardzo Was lubię i nie wyobrażam sobie, że mogłoby się to skończyć. Nie wyobrażam sobie, że moglibyście zrobić coś brzydkiego lub złego. Cokolwiek zrobicie, cokolwiek powiecie np. w sądzie, to na pewno będzie szczere i uczciwe. I właśnie dlatego powiedziałam Wam o mojej decyzji już w pierwszym dniu.
Boję się, że pisząc do WAs, dzwoniąc do WAs, zostanę źle
zrozumiana. że mówiąc o Was to, co myślę, będę potraktowana tak, że podlizuję się Wam przed rozprawą.
Nie liczę na nic na swoją tzw. korzyść. Mówcie w sądzie, co
uważacie. Na pewno będzie to uczciwe. Ale Wy nic nie wiecie
i tego się nie da opowiedzieć, co tu u nas było przez te wszystkie lata. Różnie było.
Szkoda mi tej naszej znajomości, bo Wy - Iwona, Aneta, Bogdan
i Grzegorz, byliście dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi, a Mama - najlepszą teściową jaką mogłabym mieć i zawsze tak będę uważać. Nie chciałam zrobić Mamie przykrości tym listem. Jeśli to zrobiłam, to przepraszam  Mamę bardzo. Myślę, że każda próba tłumaczenia z mojej strony byłaby odebrana przez Mamę jako przykrość, ponieważ żadna mama nie lubi słyszeć, że jej syn nie jest w porządku. Ale pomyślałam, że moje milczenie też może Mamę boleć.
Zawsze uważałam, że najważniejszy jest szacunek. Myślałam,
że nie musimy się z mężem kochać, byleśmy się szanowali. Oczywiście, kochałam mojego męża. Bardzo długo. I dlatego,
że go kochałam i szanowałam, nie umiałam się poskarżyć. Nikomu. Bo uważałam, że jeśli mam problem z moim mężem, to powinnam rozmawiać z moim mężem, a nie o moim mężu z innymi ludźmi.
I to był błąd. Wiele razy marzyłam w trakcie awantur lub po nich, że dzwonię do Was i wszystko Wam opowiadam. Ale nie śmiałam tego zrobić, bo wiedziałam, że będzie tylko gorzej. Starałam się widzieć tylko te lepsze strony. Ale te złe były
- i bardzo bolały. Nie pozwalały cieszyć się życiem.
Myślę, że i tak mi nie uwierzycie. Nie będę o tym już opowiadać. To jest Wasz brat i Mamy syn, i lepiej będzie,
jeśli znienawidzicie mnie, niż jego. Dlatego nie będę mówić
o szczegółach.
Nigdy nie zdradziłam mojego męża. Ale wolałabym już nie żyć, niż do niego wrócić. Bo to było straszne życie. Widząc dobre strony, pamiętając o pięknych wspomnieniach, ciągle dowiadywałam się od męża, że to nie jest nic warte,
że to jest wszystko beznadziejne. Nie rozumiałam tego, nie rozumiałam też jego samego - coraz bardziej. A on nie rozumiał mnie. Poza tym on też uważał je za straszne, to swoje życie. Tysiące razy słyszałam, że kiedy nas już porzuci, wreszcie będzie miał święty spokój, bez tego hałasu i burdelu, jak mówił, bez tego syfu. Mówił mi ciągle, że jego życie jest bez sensu - przez nas. Mam nadzieję, bardzo szczerą, że Wy wszystkie trzy: Mama, Iwona, Aneta, nie wiecie jak to jest, kiedy ukochany mąż daje Wam w twarz. to nie był tylko jeden epizod w moim życiu. Mam nadzieję, że nie wiecie jak to jest, kiedy mąż którego kochacie mówi, że dziecko nie jest jego
i życzy Wam poronienia. A potem poronienie jest. KIedy krzyczy bez opamiętania o byle co, ciągle. Że nie wiecie, jak bardzo samotnym się jest, kiedy próbuje się bronić takiego męża mimo wszystko przed wszystkimi ludźmi, a serce boli bo prawdy się nie wygoni. Że nie wiecie jak to jest, kiedy Wasze dziecko płacze ze strachu i rozpaczy, a Wy nie możecie nic zrobić.
Sławek nie jest złym człowiekiem. Ale zupełnie stracił sens
w życiu. Od dawna byłam pewna, że chodzi mu tylko o mieszkanie
i wygodne życie. Jego obecne zachowanie utwierdza mnie w tym. Moje dzieci to są też jego dzieci. Mówię im to gdy nie chcą iść do ojca. Nie chcą - bo słyszą jego krzyki, łomotanie w drzwi. Sławek nie przyjmuje argumentu, że Janek jest w połówie robienia zadania domowego i dla każdego byłoby lepiej, gdyby je skończył. Lenka bardzo boi się głośnej muzyki, a Sławek ją włącza. Ona potem nie pójdzie do niego, choćbym ją tam wniosła i położyła
na dywanie. Mówię Jankowi codziennie: daj tacie szansę. Może być miło. Mówię Jankowi, że mnie już może nie być na świecie, a on musi umieć dogadać się z tatą. Niczego nie mówię przy dzieciach na ich ojca, nie mówię im swoich żali. Chyba że spytają wprost. Mówię Jankowi: nie pytaj mnie, komu masz wierzyć. Masz wierzyć sobie, bo byłeś z nami przez te wszystkie lata, wiesz co czułeś. Nie spadłeś z Marsa a mama
i tata opowiedzą Ci, jak to u nas było. Sam to wiesz. Nie mówię im szczegółów. Bo one mają go kochać i szanować. Ale przecież ich do tego nie zmuszę. Moja rodzina też nie mówi przy dzieciach. Cokolwiek każdy z nich myśli, nie mówią tego przy dzieciach. Nikt go nie ocenia przy dzieciach. Naprawdę. Wystarczy że Lenka powie: chcę iść do taty. NAtychmiast ją wysyłam. To samo Janek. Chcę, by Janek jeździł do WAs,
by dzwonił do WAs, by nauczył tego siostrę. BArdzo chcę, by miał z Wami kontakt. By oboje mieli. Chcę, by Janek teraz pojechał do WAs na ferie. Ale Sławek nic nie mówi, nie wiem co planuje.
Przez te wszystkie lata było mi żal, że widujemy się za rzadko. I nigdy nie widzieliście, jak u nas było. Sławek zawsze bardzo się pilnował, żeby przy WAs było wszystko pięknie. Moja rodzina widziała i słyszała wiele, i wiele razy pytali mnie, czy mogą mi pomóc. Ale ja im mówiłam, że nie mogą mi pomóc. Bo myślałam,
że nic już nie może mi pomóc. Chciałam tylko wytrwać. Rezygnacja musiała starczyć za nadzieję. We wrześniu uciekałam i bałam się śmiertelnie. Nie jestem chora psychicznie. Sławek trzykrotnie groził, że się zabije. Mówił to zupełnie serio. BAłam się.
On potrafi zrobić straszną atmosferę terroru. Nie gwałcił mnie przez te wszystkie lata i nie bił mnie tak, bym była pobita.
Ale robił mnóstwo mniejszych strasznych rzeczy nie do udowodnienia teraz. Czego chcę ? Chcę przeżyć życie spokojnie. Nie marzą mi się ekscesy i wolność nie wiadomo jaka. Ale chcę czuć, że żyję i że nikomu to nie przeszkadza.
W sierpniu, nad morzem, Sławek zapytał : "po co ty mi w ogóle jesteś ? do niczego mi nie jesteś potrzebna". To bardzo zabolało. We wrześniu powiedział wyraźnie "wypierdalaj z mojego życia" to zabolało jeszcze bardziej. Wiele lat musiałam znosić obelgi, obrażanie mojej mamy (mówił ciągle, że jest popierdolona a ja nie mogłam nawet zaprotestować, bo słyszałam, że jestem taka sama, i że wkrótce on ode mnie odejdzie, ale najpierw wszystko i wszystkich tutaj rozpierdoli a pierwsza będzie moja mama. Mogłam sobie płakać, nocami, godzinami, Sławek był na to obojętny - nie proszę byście mi teraz uwierzyli. Ja nie kłamię. Gdybym chciała kłamać, moglabym nazmyślać bardziej konkretne historie). Nie wierzę że on mnie kocha. Broni tylko swojej wygody i swojego wizerunku u ludzi. Chciałabym, żeby się wyprowadził. Jeśli tego nie zrobi, to ja to w końcu zrobię. Zabiorę dzieci i wynajmę coś, gdziekolwiek. Nie zależy mi na jego pieniądzach, samochodzie, na jego telewizorze, wideo,
na jego DVD i komputerze, na jego mikrofali i lodówce. Wiele razy udowodnił, że ceni to wyżej ode mnie. Niech weźmie to wszystko. Niech rozkręci nawet półki, jeśli sprawi mu to przyjemność, i niech to weźmie ze sobą.
Może się kontaktować z dziećmi, kiedy tylko będzie chciał.
Ale niech zapracuje na to, że one będą chcieć. Były takie miesiące, że mówił im tylko "dzień dobry" i "dobranoc", bo był zbyt zniechęcony do życia, by chciało mu się cokolwiek więcej.
Być może właśnie teraz będzie lepszym ojcem, bo dostrzegł ich istnienie. Nie wystarczy powiedzieć Jankowi "ja mogę cię zmusić do wszystkiego". Myślę, że już dawno powinnam skończyć ten list. Może nie powinnam go w ogóle zaczynać.
Nie jestem złośliwa i mściwa. Spędziłam ze Sławkiem 15 lat życia. Nie chcę traktować ich jak zmarnowane - ale to już rozdział zamknięty. Kiedy go poznałam, był inny, albo ja nie dostrzegłam, jaki jest. Życzę mu, by był szczęśliwy beze mnie, bo nie umiał być ze mną.
Możecie kiedy tylko chcecie pisać do dzieci, dzwonić - Janek ma swoją komórkę i adres emailowy. Możecie też naprawdę kiedy tylko chcecie je zapraszać - i odwiedzać. Mam nadzieję, że może kiedyś będzie to możliwe, gdy emocje już przycichną. Nie mam nic przeciwko temu, żeby Janek i Lenka pojechali teraz do WAs na ferie i nawet mówiłam to Sławkowi już miesiąc temu. Ale na razie chce tylko Janek, Lenka jeszcze nie umie rozstać się ze mną. Myślę, że jeśli zacznie czuć się bezpiecznie przy ojcu,
to jeszcze kiedyś będzie chciała jechać do Was z nim. Przypadkiem otworzyłam ten list nocą, bo pracowałam do późna
i już nie mogłabym pójść spać i nie odpisać. Mam nadzieję, że bez oporów znów napiszecie, gdy będziecie chcieć coś wyjaśnić. Sławek ma swoją opowieść, ja mam swoją, a osoby postronne jeszcze inne wnioski. Dlatego nie mam żalu do Was, macie prawo do swojego zdania na ten temat. Gdyby mnie ktoś spytał, jak układa się w Waszych małżeństwach, to mogłabym odpowiedzieć co najwyżej, że jak się widzimy raz czy dwa do roku z okazji świąt, to wszystko wydaje się być dobrze. Wy same wiecie, jak jest naprawdę. Ja mam nadzieję, że jest dobrze. Że po 15 latach też będzie dobrze.

Pozdrawiam.
Sabina

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

   
DIL BANSHEE STORY
OSTIUM...