DO: MAGDALENY H.
1 listopada 2006, 22:37:59
Wczoraj rzeczywiście Janek usiłował
obchodzić Halloween
na całego, łącznie z przyklejaniem sobie okolicznościowych tatuaży z
Monte na różne części ciała, no
i nieodłączna peleryna. A ponieważ wypadły mu zęby jedynki górne,
więc robi za wampira.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------5
stycznia 2007, 00:08:44
Jeśli chodzi o książkę od Ciebie,
to już przy oglądaniu
obrazków Janek przeżywał chwile fascynacji pomieszanej z grozą, bo on od dawna
ma dużą ambiwalencję w tematach nadprzyrodzonych, jak duchy, czarownice i wampiry oraz
wampirki.
Dopóki jest
jasno i wszyscy są wokół, to dla niego interesujące i raczej śmieszne,
ale jak ma zasypiać, albo obudzi się
w środku
nocy, to robi panikę, że duch albo cokolwiek w tym rodzaju, on nawet
nie umie zasnąć z nosem na wierzchu, tylko musi być dokładnie calutki
przykryty bo się boi, dlatego my raczej ostrożnie z takimi tematami i
myślę, że książkę
o wampirku to ja mu będę udzielać po trochu - bo wiem,
że to co
dla nas jest śmieszne, dziecko może inaczej odbierać,
a on zawsze
jeszcze drąży temat i zadaje mnóstwo pytań.
W każdym
razie na obecnym etapie mogę Ci powiedzieć, że był niesłychanie dumny z
faktu posiadania tej książki i wszystkim ją pokazywał.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10 stycznia 2007, 00:51:14
Przede
wszystkim nie przejmuj się tak strasznie. Dzieci są
niespodzianką nawet dla obserwujących je na co dzień rodziców
i to, co jednego dnia nie stanowi problemu, drugiego dnia już stanowi -
i na odwrót. Jestem pewna, że
książka o wampirku będzie mu się podobała - sama ją czytuję od czasu do
czasu - problem czasu jest dominujący. Bo jak ją przysłałaś, to
musiałam się od niej odrywać siłą woli.
(...)
Nie dam rady dziś napisać więcej, bo właśnie Lenka się obudziła i
karmię ją - pisząc, a jedną ręką jest irytująco niewygodnie. Janek
wlazł nam do łóżka i śpi z tatą, bo właśnie przyśnił mu się jakiś
straszny ślimak i cały się trząsł. To znaczy Janek.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
29
listopada 2007, 01:02:32
Kochana Madziu. Ty nie
czytałaś Sapkowskiego, prawda ?
W tomie
"Chrzest ognia" jest postać sympatycznego, niesamowitego wampira na
odwyku. Wyobraź sobie, że jeden
z mrocznych braci identyfikuje się z nim na tyle, że sobie
w adresie emailowym nawiązał do imienia wampira. To nie są normalne
dzieci.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
14 grudnia 2007, 00:59:45
Piotr jest samotnikiem
(wampirem:), jest mniejszy niż jego brat, jest mroczniejszy, nie zadaje
się z nikim, przerwy spędza w samotności, przypuszczam, że świat
traktuje z większym dystansem, potrafi zaskoczyć śmiałymi
poglądami (a raczej sposobem ich wypowiadania). Jest dla mnie
uprzedzająco grzeczny, ale nie wiem, czy jest gentlemanem tak w ogóle.
Pewnie tak. W mroczny sposób.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
24 grudnia 2007, 02:51:49
Wiesz,
chciałabym jeszcze o tej jemiole w kontekście mrocznych braci.
Napisałam im ten cytat z Janka, o dziewczynach.
I jeden z nich (Wojtek) odpisał:
"Wypowiedź Pani syna, niezależnie od ilości prawdy w niej zawartej,
jest niesamowicie poetycko powiedziana.:)"
a drugi z nich (Piotr):
"Pani syn ma ciekawe zdanie o dziewczynach. :)
Ale jemioła jest jedynie półpasożytem. Pobiera z drzewa wodę
z solami mineralnymi, ale sama przeprowadza fotosyntezę. Chociaż może
to też pasuje to jego tezy? I można by z tego wywnioskować kilka
nowych. Lepiej nie bedę kontynuował tego toku myślenia."
Co z tego wynika ? Niby bracia, niby bliźniacy, ale myślą jednak innymi
kategoriami. Są ciekawym materiałem badawczym.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30 grudnia 2007, 01:29:19
Wiesz, nie
jesteś jedyna z negatywnym stosunkiem do (prawie)
wszystkiego. A z tym optymizmem - nie obiecuj gruszek na wierzbie. Ty
nie wiesz, co to optymizm, a i ja zapomniałam.
Chyba że to jakaś przenośnia była... "z radością
wstępuję do grobu":)
A tak w ogóle, to zacytuję Ci, co Piotrek napisał mi o jasełkach,
przypuszczam, że miał na myśli całe święta:
"A w tych
całych jasełkach jest zdecydowanie za mało dynamicznej akcji, zła,
Szatana, walki, krwi i trupów." (facet ma 15 lat).
Nie wiem, czy żartował.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
31
grudnia 2007, 19:10:05
Opowieści z
Narni w postaci książki polecałabym dzieciom
w okolicach 8 lat. Wszystkie dzieci, którym to czytałam (Szymon i
Jędrek, później Kornelia, teraz niedawno Janek) w tym właśnie wieku
wszystko mogły zrozumieć, i przeżywać na odpowiednim poziomie. Mam na
myśli wszystkie części, oczywiście. POza tym, pierwsze pięć części jest
bardzo przyjemne, ale nie zapominaj, że w pierwszej części jest taki
rozdział, gdzie zabijają Aslana i trochę trudno to ominąć... Dla dzieci
dość straszne. Część szósta
jest trochę pokręcona, zahacza o trochę abstrakcji (kilka różnych
światów i las między światami).
Ostatnia część
jest dla dzieci bardzo trudna. Ja musiałam z Jankiem omówić to przy
użyciu Platona. Świat idealny i świat realny. Poza tym
wszędzie pełno jest odniesień biblijnych.
Natomiast film ostatnio oglądaliśmy rodzinnie.
Lenka też. W jej streszczeniu akcja wyglądała tak:
"Bladolica czarownica uciekała... Przyszedł lew, zrobił łaaaa
Bladolica czarownica bała lecha..." (to jest u Lenki dopełniacz od
"lew"). A ta bladolica
czarownica to cytat, oczywiście,
z wiersza o zimie, jakiego niedawno uczył się Janek na konkurs.
Znalazłam mu jakiś rzadki wiersz XIX wiecznego poety, który nazywał się
Roman Zmorski (ładne nazwisko, prawda ?)
Mroczni strasznie dużo
czytają i dużo myślą, jak przypuszczam, a także nie zauważyłam, żęby
rozpraszały ich rzeczy poboczne, np. dziewczyny.
Ich mama jest prawdziwą damą, ma poziom i styl i trzyma ludzi na
dystans. Może to ma jakiś wpływ. Jednakże coraz bardziej widzę różnice
między nimi. Które wpłyną na kierunek, w jakim pójdą.
(...)
No i to tyle w starym roku. Mam nadzieję, że nowy będzie dobry. Jestem
zwolenniczką stwierdzenia, że lepsze jest wrogiem dobrego, a o
najlepszym to już w ogóle szkoda gadać. Dlatego właśnie muszę zacytować
sama siebie (zeszłoroczne życzenia),
bo już lepszych nie wymyślę, ale ostatecznie one są jak najbardziej
nadal aktualne.
Dobrych myśli, dobrych słów i dobrych wydarzeń.
Dobrych nocy, dobrych dni i spełnienia marzeń.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
8 stycznia 2008, 00:30:54
TEraz jeszcze o
Romanie Zmorskim.
Przyszedł raz Janek ze szkoły i powiedział, że zgłosił się na konkurs
recytatorski o zimie. Więc postanowiłam mu coś znaleźć, żeby to nie
byłó hu hu ha, nasza zima zła.
Wzięłam Księgę Cytatów i szukałam pod słówem zima.
I oto co znalazłam:
Roman Zmorski (1822-1867) "O mroźnym ranku"
Bladolica
Czarownica
Biegunowych pustych mórz,
Zawitała
Zima biała
W bujnej ziemi złotych zbóż.
Kraj, z wieczora
Jeszcze wczora
Tęsknego pełen uroku,
Oniemiały,
Trupio biały,
Z porannego wstaje mroku.
Muszę przyznać, że zamiast "trupio biały" nauczyłam go "śnieżnobiały",
bo jego pani jest przerośniętą lalką Barbie
i umarłaby z szoku. A i tak
raczej jej się ten uroczy wiersz nie podobał.(aha, Janek nie wie o tym
"trupiobiałym",
ale pewnie by mu się to
podobało).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
29 lutego 2008, 14:01:08
Wczoraj byliśmy
na kabarecie Grupa MoCarta, bo szkoła nam zafundowała. Mama się
poświęciła i została z dziećmi, a myśmy byli w BRzesku...
(...)
Byliśmy ze Sławkiem i popłakałam się ze śmiechu. A oprócz nas było
chyba z pół Brzeska, na przykład z mojej szkoły mnóstwo ludzi. Mroczni też byli z rodzicami i też się
uśmiali. Mrocznie, oczywiście.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
26
kwietnia 2008, 00:00:14
Tak, nasz pan
dyrektor głęboko utożsamia się ze szkołą.
Jest w tym jakiś związek pierwotny. Ciekawe, czy gdyby w szkole
pojawiły się na przykład karaluchy, to czy on sam zrobiłby sobie
kultowo jakąś dezynsekcję. Gdybyś Ty słyszała lub widziała, jak Mroczni
komentują jego wystąpienia na apelu...
a gdyby on to wiedział...
Piszesz, że jesteś
śmiertelnym wrogiem kontaktów międzyludzkich. To jest
bardzo ciekawe. Z dwóch punktów widzenia. Po pierwsze, dlatego, że
patrząc na Ciebie u nas nikt by tego nigdy nie przypuszczał.
Po drugie, nie licząc
moich dzieci, trzy najbardziej bliskie mi
psychicznie osoby są
wrogami kontaktów międzyludzkich :)
(mam na myśli Sławka,
Ciebie i Piotra).
To daje trochę do
myślenia:) nad samym sobą :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30
kwietnia 2008, 00:55:45
Byłam dziś z
uczniami na ognisku. W cudownym miejscu,
w Jadownikach za stadionem, koniecznie musimy iść tam na spacer. Byłam
tam już kiedyś, dawno, gdy była taka cudowna jesień ze złotymi liśćmi,
ale dziś było tam chyba jeszcze ładniej, tak zielono, świeżo, cicho i
spokojnie. I chyba nie muszę dodawać, że to nie była moja klasa.
Oczywiście byłam już na paru ogniskach klasowych, różnych klas, w
różnych miejscach, ale nigdy na tak miłym - oczywiście. TO miejsce jest cudowne, jest w nim
coś bardzo pozytywnego, takie trochę odcięte od świata uroczysko.
Ale przede wszystkim jestem pod wrażeniem organizacji, Piotrek, Wojtek
i ich koledzy z klasy zajęli się tym w taki typowy dla nich
sposób - cicho, spokojnie, skutecznie.
(...)
Kochanie, czy nie byłoby prościej powiedzieć barmanowi, że nie
planujesz z nim wspólnej przyszłości i nie nastajesz na jego cnotę ?
Albo mniej obcesowo. Po prostu powiedz mu, jak go w istocie
traktujesz. Żeby czuł się bezpiecznie i pozostał osobą, z którą możesz
przyjemnie poplotkować bez wzajemnego skrępowania.
Ja bym tak zrobiła.
Tak, wiem. Mało kto jest tak bezczelny jak ja.
Moja mama uważa, że nic w jej życiu nie dzieje się przez przypadek,
zwłaszcza ostatnio.
No i ja też zaczynam dochodzić do takich wniosków.
Wiesz, prawie cztery lata wzdychania w okresie licealnym do człówieka,
który być może wzdychał do mnie... ? Teraz myślę (minęło 15 lat, mogłam
to przemyśleć:), że wystarczyło "sięgnąć". A tego bałam się
najbardziej. Wstydu, odrzucenia, odsłonięcia się, tej chwili
bezbronności, złej interpretacji. Wolałam być księżniczką w
wieży, i czekać, i cierpieć. A teraz wiem, że jak się czegoś chce, to
trzeba albo z tej wieży zejść i wziąć to sobie, albo rozkazać, żeby to
samo przyszło do mnie (na wieżę). Twardo. A jak się nie
uda, to trudno.
Przynajmniej będzie wiadomo, że możliwości zostały wyczerpane.
Wolałam mieć trochę niż nic.
Teraz uważam, że to było straszne zawężenie :)
No i jeszcze jedno. Ja we wszystkich innych sprawach byłam twarda i
zdecydowana. I raczej kreatywna. Więc może on myślał, że taka już
jestem i że gdybym go chciała, to bym to okazała jakoś...
To doświadczenie, cztery lata wzdychania (i to jest oczywiście
eufemizm:), są dla mnie cenną lekcją. Na pewno nie były przypadkiem w
moim życiu.
Zupełnie nie boję się tzw. śmieszności. Bo wiem, że jak będę
zdecydowana w kontaktach międzyludzkich, to ludzie nie będą się śmiać,
no chyba że grubo bym przegięła. Będą się dziwić, komentować,
plotkować, ale nie śmiać, a nawet jeśli, to mam to gdzieś. Tak więc,
jeśli mi na kimś zależy, to ten ktoś o tym wie i zna też z grubsza
zakres.
Ale to jest trochę teoretyzowanie, gdyż grono osób, na których mi
zależy jest mocno zawężone, gdzie tzw. reguły są ustalone,
a resztą świata się nie przejmuję. No bo jest, jak jest: najbliższa
rodzina.
Mama, rodzeństwo, dzieci. Sławek. Ty. No i jeszcze jak wiadomo
zaprzyjaźniłam się z mrocznymi braćmi, w stopniu kontrolowanym i
niewinnym.
Wracając do tej sprawy z barmanem, powiedziałabym mu,
że traktuję go jak znajomego. Albo kumpla. I to wszystko.
Słowo kumpel
jak wiadomo jest bezpieczniejsze niż przyjaciel, bo zakłada pewną męską
podstawę wzajemnych kontaktów.
I nie zapomnij mu powiedzieć, że lubisz jego żonę :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
9
maja 2008, 12:09:54
Ostatnio zaczęłam pracować
nad mrocznymi braćmi w kierunku porzucenia formy oficjalnej, no bo to
już jest doprawdy śmieszne. Jesteśmy przyjaciółmi i zaczyna mi to
bardzo przeszkadzać, że ciągle mówią "pani". Ale trudno ich złamać,
doprawdy... :)Myślę, że się uda.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11
maja 2008, 01:09:31
Długa czarna peleryna... tak.
Może jeszcze długi czarny welon... z woalką :) I wachlarz, z czarnych
piór, nie zapomnij.
Janek ze swoją
dziewczyną Gabrysią założyli klub Wamp. Podobno ten
tajemniczy początek jest skrótem od jakiegoś bardzo tajemniczego słówa
ale on nie może mi go zdradzić, bo to jest tajemnica :) klub jest
dwuosobowy:)
aha, no i oboje mają jakąś
dziwną sympatię dla nietoperzy. Janek mówi, że to jest
dziewczyna dla niego. Pewnie tak.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
16 maja 2008, 01:18:11
Marcin T. to starszy brat T., nie
kuzyn. Zawsze myślałam,
że to taki ciapciuś, ale
teraz widzę, że on też jest mroczny. Tylko w odmianie blond (takie
trochę egzotyczne), chodzi z najbardziej mroczną dziewczyną, rówieśnicą
swych braci.
(...)
Mam wrażenie, że któryś z mrocznych braci wspominał mi o Coma.
A Strachy na LAchy to takie pomieszanie. Słyszałam w radiu,
mam wrażenie, że trochę takiego mrocznego folka z jakimś humorystycznym
akcentem w tekstach, ale mam niedosyt tego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17
maja 2008, 00:58:19
Ostatnio Piotrek i Wojtek wraz z dwoma
kolegami, którzy chodzą do szkoły do BRzeska, często jeżdżą razem na
rowerach do lasu. Oczywiście muszą przejechać ulicą Środkową, często
ich widuję.
Wyglądają razem
jak czterej jeźdźcy apokalipsy.
Być może poznam niedługo
dwóch dodatkowych jeźdźców apokalipsy, ale to zależy czy wszyscy
czterej przyjdą na ten nieszczęsny festyn szkolny i czy będą
okoliczności przyrody do rozmowy.
Ostatnio parę razy
rozmawiałam z niejaką Oliwią, jest to moja
uczennica z innej
trzeciej klasy, bardzo inteligentna i miła osoba o ciekawych poglądach,
a przy okazji najbardziej
mroczna dziewczyna w tej szkole, a przy okazji dziewczyna
MArcina T.
(o czym wiem od niedawna:) No i powiedz sama, czy ja jestem normalna ? Nie
umiem w ogóle rozmwawiać z osobami o nieco jaśniejszej aurze :) Albo
nieprawda, umiem. Tylko nie chce mi się.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
24 maja 2008, 23:18:46
Co ostatnio
zrobił Jan K.... Musiałam nagle w poniedziałek
po południu pojechać dla niego po lekturę do biblioteki publicznej.
Pożyczyłam też pewien komiks o kosmitach,
o który prosił. I dodatkowo następną część przygód tego wampira,
którego kiedyś mu dałaś. Pani z biblioteki spytała mnie, czy to dla
mnie, czy dla dziecka, bo ta książka jest specyficzna. To akurat
wiem... więc powiedziałam jej, że mam pierwszą część, a tę Janek pewnie
przeczyta, ale najpierw ja, żęby sprawdzić, czy wszystko w niej w
porządku.
Pani odetchnęła z ulgą.
Przyjechałam do domu, zajęłam się różnymi drobiazgami i zanim się
spotrzegłam, Janek przeczytał już 50 stron. :)
ZAdzwonił Sławek i pytał go co robi. "CZytam Wampira w Dolinie
Lamentu". Nadal tego nie przeczytałam, za to Janek już skończył (153
strony w parę dni).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
26 maja 2008, 22:56:25
Wyjątek z listu Piotra T., w
którym mówiliśmy o procesjach
okołokościelnych.
"Ale jednej
procesji nie zapomnę. To było na wielkanoc, wtedy gdy robi się te
wszystkie imprezy z ogniskiem w nocy, nie wiem jak się to nazywa. Był
ogrom ludzi, wyszliśmy w końcu z tego kościoła. Brzegiem wszystkiego
podszedłem o przodu. Zaczęło się gdy wyszliśmy zza pierwszego zakrętu.
Wiesz, to było w sumie zabawne: kapłani, święte relikwie, kadzidła,
muzyka, środek nocy, ogrom wiernych za nami. Wyłaniamy się zza tego
zakrętu
i w tym
melancholijnym, śmiertelnie poważnym pochodzie udajemy
się wprost ku
ogromnemu księżycowi, który był w pełni i świecił
dokładnie
pomiędzy dwoma, ogromnymi, czarnymi, strasznymi,
odartymi z liści drzewami, tuż nad cmentarzem, w którego kierunku
idziemy.. Środek nocy, mroźny wiatr, wilki wyją.. Cudowne to było.
:) "
Urocze, prawda ?
To jest nasz
człowiek :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
8 lipca 2008, 08:46:37
Dla równowagi duchowej przeczytałam
też od razu później książkę w zasadzie dla dzieci z serii "Szkoła przy
cmentarzu", pt. "Straszna drużyna", było to oczywiście równie
załamujące co Wańkowicz, ale w drugą stronę, więc można by powiedzieć,
że znajduję się w chwiejnej równowadze. To ostatnie przeczytałam jako
cenzurę zanim dam to do czytania Jankowi. On lubi takie nieco upiorne
rzeczy, tylko musimy to ukrywać przed babcią, która martwi się, że
dziecko będzie miało zbyt mroczny charakter, i że trzeba
by go zainteresować czymś innym niż
obecnie, bo on pasjonuje się odkryciami i zamierza w przyszłości być
szalonym naukowcem, mieć tajne laboratorium i konstruować różne rzeczy
i stwory, plasujące się gdzieś między robotami a Frankensteinem.
(...)
A propos książek to
teraz czytam "Księżniczkę" Pilipiuka od Piotrka.
Dziwne, że autor jest
archeologiem i pisze książki. Ciekawe, gdzie on skończył tę
archeologię. Jest on dokładnie w naszym wieku, ale w KRakowie nie mógł
studiować, gdzieś byśmy go spotkały, w końcu Instytut był raczej
szczupły... Pierwszą część pt "Kuzynki"
przejrzałam raz w księgarni i zainteresowała mnie. Była tam nieszkodliwa
wampirzyca wysysająca konie i alchemicy żyjący po 400 lat, a wszystko
we współczesnym Krakowie.
(...)
A wczoraj siedziałam w kuchni z dziećmi. Janek czytał swoje,
ja swoje ("Księżniczkę" Pilipiuka o wampirzycy) a Lenka rysowała. Coś
tam do mnie mówiła, ja odpowiadałam dość nieprzytomnie, czytając. W
końcu stwierdziła łaskawie: "Możesz sobie czytać". "DZiękuję"
odpowiedziałam, ona na to "Proszę. Jestem kochana". No jak królowa.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11 lipca 2008, 11:26:32
Cóż, Janek
wrócił z Krakowa zadowolony, babcia zabrała go
niebacznie do księgarni :) zasponsorowała mu trzy książki,
a on sam za swoje pieniądze nabył jeszcze jedną. Oto tytuły:
"Koszmanry Karolek i złowrodzy wrogowie", "Szkoła wampirków - Egzamin", "Przerażające widmo" oraz "Jerzy i tajny klucz do wszechświata (Najnowsze teorie na temat czarnych dziur)" Hawkinga.
Ładne. Coś się babci nie udała ta resocjalizacja.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
26 lipca 2008, 01:24:27
Piszę teraz do
Ciebie będąc w ciekawej sytuacji jeśli chodzi
o chronologię. Taka zabawna czysto teoretyczna sytuacja: jeśli chodzi o
formalności, to jest już 26 lipca i mam 34 lata. Jeśli chodzi o stan
faktyczny, to nie zamierzam ich skończyć wcześniej, niż jutro w
południe :) a zatem delikatny
stan zawieszenia. Zaraz pójdę dokonać rytualnej ablucji. W wannie, nie
w Styksie :)
(...)
Był dziś u mnie Piotrek.
W domu. Pozdrawia Cię. Przyniósł mi nową płytę Blind
Guardian. Ale jeszcze nie wiem, co na niej jest.
(...)
Powiedziałam mu, że
czytam coś, co napisałaś. Powiedział, że strasznie mi tego
zazdrości. Ale to nie jest aluzja.
Wracając do
sprawy Twojej książki, to chciałabym podkreślić,
że mimo swojej dość mocnej i raczej jednoznacznej wymowy, nie uczyniła
mi ona szkody moralnej. Ani intelektualnej, ani emocjonalnej, ani
żadnej innej. Wszystko, co napisałam o niej kiedykolwiek wcześniej,
napisałam
będąc przytomną
na rozumie :)
Co mnie
fascynuje na obecnym etapie (reasumującym), to jak zdołałaś napisać coś
tak niesamowicie, hm, mało optymistycznego, językiem tak pełnym
ukrytego poczucia humoru ? Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że
gdziekolwiek jest śmiesznie albo że cokolwiek jest śmieszne, bo nie
jest. Ale umiesz o tym opowiadać z uśmiechem.
Prawdopodobnie
jest to uśmiech z rodzaju "z radością wstępuję do grobu".
A propos, Janek to
gdzieś wyczytał, czywiesz, jak śmieją się wampiry ? - "ho ho ho" - żeby
im zębów nie było widać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
27 lipca 2008, 00:44:51
Nie waż się
niszczyć tej książki. Przynajmiej nie spiesz się
z tym, proszę. Nic tym nie osiągniesz, bo, po pierwsze,
ta historia mieszka w Tobie a nie na dysku czy na papierze
i dobrze o tym wiesz, że jej się w ten sposób nie pozbędziesz, a po
drugie, skoro dostałam egzemplarz, nie oddam go :)
i dobrze wiesz, że byłabym zdolna to przepisać. KArtka po
kartce.
Ta opowieść
jest piękna, w swej grozie. Jest prawdziwa. Nawet jeśli nie jestem w
stanie tak dalece zakwestionować wielu spraw, nie wykluczam, że można
je kwestionować i to jedyne zdrowe podejście. Przerażające jest to, że
Ty to stworzyłaś. Przerażające jest to, że ona jest efektem, wynikiem...
(skojarzenia z
twórczością Beksińskiego. Taki spokojny człówiek, jak piszą w różnych
opracowaniach, takie prozaiczne życie, i skąd nagle takie obrazy, jak
piszą, pełne bólu istnienia)
(...)
(aha, teraz pytanie na
które należy odpowiedzieć bez zbędnej
konsternacji, fałszywego
wstydu i tak dalej: czy Piotrek może to czytać, gdyby chciał ? tak lub
nie.
(...)
Nie będę
rozważać, czy mu to może zaszkodzić. Jest młody. Ale trudno, ten stan
nie potrwa wiecznie :) i sam wie, co robi).
Trochę dziwnie tak kończyć w tym miejscu. Dobrze mi się pisze. Cały dom
śpi. Ale może już czas. W końcu padniesz, gdy będziesz to
czytać.(sposób na bezsenność ? - ja:).
Jeszcze raz dziękuję, że pozwoliłaś mi to przeczytać.
Dzięki za miłe rzeczy, które napisałaś o Wieku.
I dziękuję za towarzystwo w moim dniu urodzin, co z tego że na
odległość - czasami ona jest złudzeniem :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23 sierpnia 2008, 22:46:00
Sławek w tym
czasie sprzątał w pokoju i włączył głośno Blind Guardian, co skutecznie
pomogło mi zmniejszyć migrenę, prawdopodobnie wreszcie zaczęłam mieć
jakieś ciśnienie :) no ale do czego zmierzam - Janek przybiegł się
wygłupiać, że gra na gitarze, a Lenka przybiegła polulać przy tym swoją
lalusię. Uznała to za idealną kołysankę dla dzidziusiów.
A wczoraj śpiewała sobie
pod nosem: "Słodkiego, miłego NIEŻYCIA".
Piękne, prawda ?
(...)
Teraz o Emeryce i Childeryku.
Moja mama mówi, że każdy człówiek jest dziwny dla innych.
Jest to jedno z niewielu jej twierdzeń, z którym mogę się naprawdę
zgodzić.
Emeryka jest
dziwna i brak wzmianek o jej przeszlości sprowadza ją do pozycji istoty
z pogranicza realności, ale ona jest realna. Po prostu nie
ma potrzeby opowiadać o sobie byle komu, więc nic o niej nie wiemy.
Childeryk wie, ale też nie ma potrzeby o tym opowiadać i dlatego dalej
nic o niej nie wiemy. To oczywiście wprowadza pewne nienasycenie akcją.
Ale takie osoby
przecież istnieją w życiu. W realu, jak to się mówi. Które
niekoniecznie się zwierzają ze wszystkiego (na przykład Ty. Kto wie o
Tobie wszystko ? Tylko Ty).
Emeryka i
Childeryk są dziwakami ale są też ludźmi, dlatego mają ludzkie odruchy.
Tak jest dobrze. Gdyby byłó jasno powiedziane, że oni są duchami, które
widzą tylko jednostki nadwrażliwe (Kuba, Maria, Tomek), to byłoby
wszystko zbyt trywialne. To chyba nie jest dobre słowo.
Może... naiwne. Sama nie wiem. Zbyt oczywiste. Można powiedzieć że obecność
tych dwóch osób w świecie realistów to jest wyzwanie dla tolerancji
tych ostatnich. Coś jak Buka w ośrodku wczasowym dla
Paszczaków.
Buka, która się uśmiecha, a nie tylko szczerzy. Buka, która zachowuje
się poprawnie, ale ciągle pozostaje Buką.
Wiesz, ja do tej kwestii jeszcze wrócę. Dziś jeszcze nie mogę znaleźć
dobrych słów. Z
punktu widzenia Paszczaków, to znaczy wszystkich realistów-bohaterów
książki i realistów-czytelników, sama obecność tych dwóch osób jest
czymś, co znieważa ich obraz świata. Ale może ja się mylę ? Sama nie
jestem zbyt normalna.
(teraz przeczytałam jeszcze raz ten fragment Twojego listu
- i nie zamierzałam swoją odpowiedzią obrazić Twojej siostry, wiesz to,
prawda ?) Aha, nie wiem czy
istnieje coś takiego jak porządek świata. Bo w każdej epoce i
cywilizacji jest on inny, to także wiesz. Poza tym, że każdy kto się
urodził, umrze kiedyś. To jedyny porządek świata.
(...)
BArdzo się cieszę, że
podoba Ci się Wieko. Myślę, że Renata to
pomyłka. Tadeusz jeszcze
tego nie wie. Ale czasem pomyłki są
potrzebne, by człowiek
odkrył, co jest ważne.
Chciałabym pisać dalej
"Wieko". Mam kilka pomysłów szczegółowych, mam też ogólne. Ale do tego
potrzebny jest pewien szczególny stan ducha.
(...)
Teraz już
kończę. Nie martw się, że ten pan nazwał Cię normalną. On Cię mało
poznał :)
Naprawdę jesteś
raczej po tej samej stronie normalności co na przykład ja. CZyli daleko
od centrum :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 sierpnia 2008,
00:14:34
Masz dużą siłę empatii jako
pisarz. Wczuwasz się w inne osoby, myślisz jak oni. Dlatego są tacy
przekonujący. Dlatego jest duże urozmaicenie jeśli chodzi o sposób
myślenia bohaterów
i o narrację.
Bo wydaje się przez długi czas, że tak naprawdę nie wiadomo, kto jest
głównym bohaterem, że czytelnik sam sobie wybiera głównego bohatera -
tego, z którym się najbardziej identyfikuje. Ja miałam z tym problem.
To zaczy w sumie nie znalazłam takiej osoby, z którą się najbardziej
identyfikuję. Ale powaliło mnie to, że mogę bardzo wczuć się w większość
z tych osób, przez chwilę poczuć ich sposób myślenia, przez chwilę
odbierać świat na ich sposób odczuwania i reagowania.
Bo tak jesteś
przekonująca, bo tak są prawdziwi. Bo tak mają rację, często ich racje
są przecież sprzeczne, ale takie jest właśnie życie
- chyba nie istnieje sytuacja, w której cała racja byłaby tylko po
jednej stronie. Im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do
wniosku, że wszyscy bohaterowie myślą, czują, szamocą się ze swoimi
racjami i odczuciami - bo walczą
z rzeczywistością, bo walczą o swoje marzenia i tak dalej. Wszyscy
oprócz Emeryki i Childeryka. Oni są opanowani, oni są chłodni - na
zewnątrz, nie pokazują tych emocji, przy czym
w przypadku
Childeryka jeszcze wiemy, że jakieś są, ale
w przypadku
Emeryki już nic nie wiemy. Ona rozumie ludzi, rozumie nawet objawy
szaleństwa i buntu, jest do granic humanistą - jakby rzeczywiście nic
co ludzkie nie byłó jej obce - ale jej emocje nie istnieją.
I może właśnie
dlatego ktoś odbierze ją jako postać nierzeczywistą. A to jest to, co
Ty definiujesz jako przeżycie samego siebie - prawdę mówiąc, nie jest
to dla mnie w pełni zrozumiały termin, bo nie jestem tam, gdzie Ty
("dotąd doszliśmy..."). Ale wyobrażam sobie to jako stanie pod ścianą.
Nieprzeźroczystą. Od której można się tylko odwrócić by patrzeć na
drogę za sobą. Swoją dawną drogę. No bo ile można patrzeć na ścianę w
oczekiwaniu, że z litości się zawali ?
Spod tej ściany
widać też innych ludzi i można ocenić odległość, ile mają do tej ściany.
Myślę, że
postrzeganie Twojej książki będzie też uzależnione
od tego, jaki
ludzie mają stosunek do wieczności, mówiąc najogólniej.
To znaczy mam
nadzieję i wierzę w to, że zasadnicza część mej istoty nie umrze wraz z
ciałem. Jako chrześcijanin chcę wierzyć, że będzie lepiej. GDybym była
pozbawiona tych oczekiwań, albo - jakby powiedział ktoś inny - złudzeń,
żyłabym inaczej i na pewno odczułabym przesłanie jeszcze inaczej. Ale
potrafię sobie wyobrazić mniej więcej... co mówisz w tej książce. Może
mniej a może więcej. Nie wiem.
I jeszcze
jedno. Pisałam ostatnio że tylko Ty wiesz o sobie
wszystko, bo
nie jesteś skłonna opowiadać o różnych ważnych rzeczach. Żebyś sobie
nie pomyślała, że to jest z mojej strony zarzut czy wymówka, jakaś
pretensja, że do przyjaźni z Tobą potrzebuję więcej szczegółów odnośnie
Twojej osoby. Nie.
Od zawsze
trochę pytałam a trochę czekałam co powiesz i myślę że to jest dobra
droga. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Ale nie musisz mi mówić
nic. Brak szczegółów (choćby najważniejszych) wiele nie zmieni. Ufam Ci
w zupełności, cokolwiek robisz. I cokolwiek robisz, jest to Twoja
sprawa.
Gdybym mogła,
chciałabym sprawić, żebyś widziała w życiu sens, choćby taki...
przelotny. No trochę radości.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25
sierpnia 2008, 23:54:51
Jeśli chodzi o Twoją książkę,
to ja nie wiem czy jestem wnikliwa. Po prostu pozwoliłam by wrażenia
spokojnie same się wydobyły, powoli, z czasem coraz dokładniej.
Początkowo moje odczucia były prostsze: zdumienie, strach, ból,
współczucie (sama nie wiem dla kogo).
A teraz to
zaczęło współpracować z - powiedzmy - rozumem.
Intuicja to
jest ta zapomniana część rozumu. Pogardzona przez naszą cywilizację.
GDybyśmy jej słuchali, a może najpierw, gdybyśmy ją słyszeli, świat
byłby prostszy. Człowiek miałby lepiej. Intuicja i jej głos to przecież
rzecznik prasowy prawdziwej natury każdego człowieka.
Tylko jej
słuchając, już mamy lżej, bo jesteśmy sobą. Przynajmniej tyle. To
dotyczy wszystkiego. Aha, ostatnio pisałaś że w górach rozróżniasz
wycieczki poziome i pionowe.
Te piękne
definicje da się również zastosować do życia, nie uważasz ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
29 sierpnia 2008, 01:48:08
Wiesz, byłam wczoraj z
pracownikami naszej szkoły na filmie "Jak żyć" w kinie w Bochni.
(...)
Dzięki za list,
miałam zamiar pisać do Ciebie wieczorem,
ale w sumie to
byłam jeszcze u Eweliny, później przyjechali wreszcie z Irlandii
Kornelia z Tomkiem i zrobiła się impreza przywitalna.
No więc piszę
teraz, czy jeszcze jest wieczór ?
Bardzo
chciałabym odpowiedzieć na stawiane przez Ciebie pytania, ale nie wiem
czy potrafię. To znaczy, nie żebym nie wiedziała o co chodzi ale nie
jestem pewna czy umiem dość klarownie przełożyć pewne praktyczne
wnioski na teorię :)
Tak, ja Panią
rozumiem. Zgadzam się w zupełności z tym,
co napisałaś,
są to też moje poglądy na sprawę. Nie lubię książek, w których jest
opisane co kto komu zrobił i czy było fajnie. Mistrzostwo osiągnął
Umberto Eco z cytatami z Biblii. Wolę mniej oczywiste rzeczy i
prawdopodobnie nie dlatego,
że jestem taka
strasznie delikatna :)
Bo mówiąc
prosto z mostu, możliwości akcji są jednak w pewnym sensie ograniczone,
a nieograniczone możliwości okoliczności wiele jednak nie wnoszą jeśli
chodzi o sedno, prawda ? CAła sztuka polega na opisaniu nastroju i
emocji, a nie jak to ślicznie napisałaś "plątaniny członków", co swoją
drogą lepiej nie wizualizować :)
Rozumiem, że w
niektórych książkach sceny erotyczne pasują, zwłaszcza jeśli bohaterów
głównych jest powiedzmy para,
no i ich miłość
jest głównym tematem. Mniej więcej.
Jest to
naturalny rozwój wydarzeń.
Prawdę mówiąc,
nie czytałam wielu takich opisów, nie czytałam też tym bardziej wielu
takich, które bym uznała za napisane
z wyczuciem.
Może "Cień Wiatru". Może parę scen u Sapkowskiego (nie wszystkie).
Więcej bym
mogła powiedzieć o antyscenach, o opisach które obrzydzają wszystko, bo
niby nic co ludzkie nie jest mi obce, ale jednocześnie nie interesuje
mnie, jak to robią inni ludzie, bo to wszystko wydaje mi się wtedy
takie zwierzęce, jeśli jest opisane jak instrukcja obsługi, które
guziki trzeba przycisnąć, żeby urządzenie zadziałało. A nie lubię
czytać instrukcji obsługi. Ani podręczników do biologii, zwłaszcza dla
rozrywki
i przy jedzeniu.
Mam jeszcze
jeden taki wniosek natury teoretycznej i związany ze sztuką oddania
nastroju sytuacji: czasami samo trzymanie się za ręce to już jest seks,
a czasami seks ma tyle wdzięku co robienie prania na przykład. Albo
mycie podłogi. CZasami więcej emocji jest w opisie rozpinania komuś
guzika u koszuli, niż gdyby to był wierny opis samej akcji seksualnej.
Nie bardzo w
Twojej książce jest miejsce na sceny erotyczne. Nie widzę tego, to nie
jest właściwa czasoprzestrzeń na to.
Kto tam
przeżywa romantyczną miłość akuratnie ? Nikt. Na bieżąco zakochuje się
tylko Tomek, ale jego miłość jest potępieńcza z definicji, z góry
przegrana, on przecież nie ma nadziei i nie biegnie podrywać Emeryki
świeżo ogolony
i pachnący,
zanim wróci Childeryk. Swoją drogą związek Emeryki i Childeryka też
jest tym, co powoduje, że są oni odrobinę jakby nierealni, bo niby jak
stare dobre małżeństwo, trywializuję oczywiście, znają się jak łyse
konie, czytają
w swych myślach
i nastrojach, mieszkają razem, darzą się uczuciem, ale nie wiemy, czy
jest to związek platoniczny i nie ma żadnych przesłanek żeby na czymś
opierać domysły. Tak dobrze trzymają w ukryciu swe prywatne sprawy.
Najbardziej
zmysłowa scena to jest ta, kiedy Henryk przychodzi do Krystyny która
czeka na niego w zielonej koszuli i pyta czy będzie tak na nią patrzył
całą noc. I bardzo dobrze, że w tym miejscu się zatrzymałaś. Moim
zdaniem.
Oczywiście z
punktu widzenia marketingu najlepiej żeby były
przynajmniej
dwie dość mocne sceny erotyczne :)
(ponury żart:)
Ale po prostu
to nie pasuje. Nie wiem, do krajobrazu ?
Do
czasoprzestrzeni ? Do bohaterów ? Jakby się ktoś uparł,
to by może
wcisnął odrobinę seksu zamiast rozmów między KAsią
i Michałem,
Henrykiem i Krystyną, odrobinę wspomnień tej ostatniej, z pewnością ma
co wspominać :), a nawet z braku pomysłu, trochę rozpaczliwych i
przypadkowych zbliżeń np. między KUbą i Marią, a co, i tak dalej.
No wiesz. Kopać
nie tylko w ludzkiej psychice ale w instynktach. Ale to by wszystko
zepsuło, moim zdaniem.
Nie wiem, czy
wiele Ci pomogłam tym moim rozważaniem.
Chyba nie tego
oczekiwałaś. Chwilowo nie mogę bardziej.
Dzięki, że
wysłałaś rodziców do kina i cieszę się, że im się podobało. Chwilowo
nie mogę jeść, żyję w jakimś strasznym napięciu. Mogę jedynie wierzyć w
to, że sytuacja się unormuje
z wrześniem, że
wpadnę w jaką rutynę. Bo ja chcę normalnie żyć. Usiłuję. Nie mów nic.
Kochana Madziu.
Myślę że my się bardzo rozwijamy. Nie tak dawno
wymieniałyśmy
maile o dziewicach i książkach dla nastolatków. TEraz zdarzyło się
maile o seksie.
A raczej o
erotyce w literaturze. :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1 września 2008, 22:52:43
Bardzo bardzo
dziękuję za przesyłkę. Fajny smok. LUbię smoki.
Aż szkoda byłoby wykorzystywać taki zeszyt w szkole.
Jeszcze nie wiem, co z nim zrobię.
Ale może właśnie w szkole, może to doda mi siły i bojowego ducha ?
(byle nie za dużo, niekiedy ktoś powinien ukrócić moją skłonność do
mówienia dyrektorowi tego, co myślę, a ludzie zaczynają mnie unikać, bo
się boją, że usłyszą coś niepolitycznego i co więcej, będą widziani jak
słyszeli coś niepolitycznego :) tak więc w gimnazjum raczej nie mam
przyjaciół, na pewno. W tej chwili dogaduję się z Gosią, ale nie
nadajemy na tych samych falach, lubię i cenię Dankę, ale chyba bez
wzajemności, przynajmniej to piewsze na pewno nie, no i jak z kimś
rozmawiam więcej, to z Iwonką katechetką, ona jest normalna, to znaczy
ma poczucie humoru, także na własnym tle. I chyba lubi mnie jako
element prowokacji w jej ustabilizowanym świecie. Ale ten smok mi się
podoba.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3
września 2008, 00:37:44
Twój kubek zawładnął moim
sercem, że tak powiem. Te kręgi mocy są takie przekonujące :)
W sprawie
metafizyki. Jesteśmy niewolnikami naszej cywilizacji, która jest
niewolnikiem racjonalizmu. Zaniechaliśmy używania intuicji, jako rasa.
Różne osobniki różnie to mają. Więc gdy się jej słucha, może jest
prościej. Już o tym pisałam. Mickiewicz się kłania. Czucie i wiara... ?
he he.
A co do
okoliczności, to niezbyt lubię słowo przeznaczenie, bo bardzo lubię
słowa wolna wola :)
ale po latach
rozważań, doszłam do wniosku, że w tym jest pewna
równowaga. Moim
zdaniem życie i przeznaczenie jest jak droga: jest nam dana. Nawet jak
wybierasz jakąś drogę, nie masz wpływu na to, ile tam będzie drzew, ile
kamieni, ile błota, ile przestrzeni, światła i tak dalej. Ale masz
wpływ na to, czy tę drogę przejdziesz, przebiegniesz, przemarudzisz...
przeczołgasz.
Dlatego lubię
tak bardzo:
Dopóki sił będę
szedł, będę biegł, nie dam się.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
5 września 2008, 00:30:51
Dzięki za
lektury. Dopisali mi do "klubu" koleżankę polonistkę o raczej bardzo
konwencjonalnych gustach oraz sposobie myślenia, więc będziemy robić
gazetkę na zmianę, co drugi raz, może dobrze.
DZiękuję za słowa uznania dla mojego wiersza czy też wierszy. Nie wiem,
czy są prawdą, ja to tak czuję, ale swoją drogą przychodzą prawie
gotowe, do mojej główy. Szkoda w sumie że tak rzadko. Nie wszystkie mi
się podobają.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15 września 2008, 13:09:18
Jesteś takim
dobrym dzielnym człówiekiem. I jesteś moim kochanym najlepszym
przyjacielem. CHciałabym
żęby życie było dla Ciebie przyjemne i miało sens.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
16 września 2008, 13:30:34
Piotr uważa, że
Twoja propozycja aby pisał jest wyrazem
bezinteresownej szczerej troski o niego jako o człówieka i on umie to
docenić. On bardzo przeżywa tę sprawę z DArią. Bo ona go kocha.
Przypomina mi ta dziewczyna mnie, gdy kochałam beznadziejnie Jaśka w
wieku lat 16, no i wcale nic nie zmienia to że teraz wiem, że to nie
była miłość. Ale jednak jakoś kochałam i bardzo cierpiałam. I ona
pewnie też, a on to wie. Jest porządnym facetem i nie umie być
szczęśliwy cudzym kosztem. I pewnie dlatego tak postrzega sprawę
Emeryki. Ja nie
bardzo rozumiem Emerykę w sprawie miłości. Pod tym względem jestem
skrajnie inna. Sięgam po to, czego chcę, żyję. A ona żyje - ale jak,
sama wiesz. No i skoro miłość do Childeryka nie jest w stanie zmienić
jej egzystowania w życie, to jak mogę ją rozumieć ?
Nie wiem o niej
wszystkiego, nie rozumiem.
(...)
Myślę, że gdy ona wyczuła emocje Tomka, odpłaciła mu dobrem,
zrozumieniem, czułością, ale nie wiem czy miłością. Była z nim. Przy
nim. Nie wiem, czy mogła inaczej. Nie wiem, czy mogła pozostawić go
sobie. Ale to zwbudza niepokój, i wiem dlaczego Piotrek tak zareagował.
Bo on się czuje odpowiedzialny za Darię, którą może kiedyś kochał na
swój sposób, a teraz już nie, bo jak... on jest idealistą gdzieś w
środku, chyba zaskoczyła go moc jaką może mieć miłość, chyba sam czuł
się zbyt pesymistyczny na takie odczucia, a tu... no wiesz.
Więc może w innej sytuacji inaczej by to odebrał. Może piszę bez sensu
teraz, nie mogę się skupić.
Byłóby idealnie, gdyby w miłości zawsze było jeden do jeden. Ale nie
zawsze tak jest, i w książce, i w życiu.
To wzbudza niepokój, i wiele innych emocji.
Wrócę do tego.
Spróbuje następnym razem
oddzielić to, co chcę powiedzieć
o książce, od reszty. Muszę to jeszcze przemyśleć.
BArdzo Ci dziękuję za to, że tak bardzo jesteś przy mnie.
I w ogóle.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 września 2008, 12:39:25
Kochana Madziu.
Chcę Cię o coś prosić. Nie pytam, ja nigdy o to nie zapytam.
Ale proszę. Opowiedz mi o tym cokolwiek. Tyle ile możesz.
Skoro masz za sobą doświadczenie miłości takiej transendentnej, proszę,
tak bardzo chciałabym wiedzieć, czy nie było w tym ani jednej chwili
nadziei, czy nie było w tym ani odrobiny wzajemności, czy przeszkody
były nie do pokonania ? Nie proszę o szczegóły. Ale tak trochę. Próbuję
zrozumieć Emerykę.
Jeżeli zechcesz. Może być przy okazji. Gdy będziemy rozmawiać ciemną
nocą. Może być na piśmie. Może nie być wcale - nie wezmę Ci tego za
złe, zrozumiem, jeśli pragniesz zachować to dla siebie.
27
listopada
2007, 00:55:03
Poza tym,
też lubię bardzo REgisa. Wampir na odwyku i cudowna
konkluzja tuż przed śmiercią, że czasem są chwile, kiedy po prostu nie
można się nie napić (krwi)...
Czy jego imię ma jakiś związek z Twoim adresem emailowym ?
Ten adres jest bardzo tajemniczy, a ja mam obsesję na punkcie imion,
jak wiesz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
14 grudnia 2007, 01:55:21
Temat: dziewczyny jak
jemioła
Dzisiaj mój syn powiedział, że
dziewczyny są jak jemioła.
Żyją cudzym kosztem.
Ładne, nie ?
On to jest jednak typowy
facet.
A co do Ciebie, Piotrze, to nawiązując do pewnych wątków naszej
ostatniej romowy, gdybym była dziewczyną, tobym się Ciebie bała.
POtrafisz onieśmielać.
Więc nawet jeżeli masz wielbicielki, to albo ich nie zauważasz, albo je
odstraszasz niedostępnością.
U mnie zawsze masz szczerość gwarantowaną:)
Ale nie będę więcej poruszać Twoich spraw osobistych:)
Pozdrawiam.
Sabina
P.S. Napisałeś kiedyś, że z przyjaźni z nauczycielem mogą płynąć same
korzyści. Rozwiń to. Nurtuje mnie, co właściwie chciałeś przez to
powiedzieć. Chciałabym pewne sprawy dobrze zrozumieć. Szczerość za
szczerość, proszę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 grudnia 2007, 13:32:46
Temat: naprawdę wampir
Nie
wiedziałam, że nie lubisz światła.
Naprawdę z Ciebie wampir ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
18 stycznia 2008, 02:10:41
Mam
nadzieję, Piotrze, że to jedyny list napisany do mnie w tym
stylu:) Oczywiście kiedyś uczyłam się biologii, ale najbardziej to jeszcze przemawiały do
mnie kości...:) Ale aż się boję, co będzie, jeśli wszystko zaczniesz
analizować w taki fizjologiczny sposób (jak Ci to nie
przejdzie do czasu olimpiady z polskiego, to będziesz reprezentował
sobą skrajny naturalizm, jakiego Emil Zola czy James Joyce mogliby Ci
tylko pozazdrościć:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
29 stycznia 2008, 16:55:44
Myślałam o
tym, co napisałeś o Eragonie.
Nie mam za wiele porównań co do książek napisanych przez osoby w wieku,
powiedzmy, szestnastu lat (wszystko, co sama napisałam w tym wieku,
dawno spaliłam). Więc nie wiem, czy w tych okolicznościach sądzić
Eragona wyżej. Tak czy siak, skoro dostałam już dwie części, pewnie
kupię sobie trzecią, żeby sprawdzić, czy moje przewidywania co do
pewnych wątków okażą się trafne.
To co dotyczy ludzi i
elfów jest bardziej skomplikowane.
Siła to nie zawsze jest
przemoc i zło (jak mówi Rumcajs "strzelaj tylko
w sprawiedliwej sprawie":), przykład: Aragorn.
A elfy płci żeńskiej,
jakkkolwiek rzeczywiście mądre, smutne,
delikatne, doświadczone,
powinny być jednak bardziej w typie elfów... i wybierać ich raczej,
jako sobie podobnych...
(nie wpominając o
delikatnej różnicy kilkuset lat wieku,
jaka ich często dzieli
od ludzi...:) i dlaczego zawsze w tę stronę ? (tzn. nie przypominam
sobie pary kobieta i elf).
Myślę, że to chodzi o
ideę niezniszczalnego piękna, jaką reprezentują panie elfy (nie wiem,
jak to odmienić... lalka mojej córki, niebieska, ze skrzydłami i
szpiczastymi uszami, nazywa się Elfinka:) i dlatego są czymś w rodzaju
największej nagrody dla najdzielniejszego:) Nie wierzę, że priorytetem
dla mężczyzn jest mądrość tych pań:)
POdziel się jeszcze przemyśleniami co do smoków.
Jak pisałam ostatnio do Wojtka, są to istoty, które bardzo mnie
fascynują, a raczej - najbardziej fascunuje mnie fascynacja ludzi
smokami.
Lubię myśleć, że jakieś mutanty dinazaurów przechowały się
w jakichś niszach ekologicznych (typu jezioro Loch Ness:)
i tam zaczekały na pierwsze istoty ludzkie, które umiały mówić. I tak
bardzo mocno wbiły się im w wyobraźnię, że motyw smoków pozostał.
Z punktu widzenia obecnej nauki taka teoria jest bzdurą. Pocieszam się
myślą, że nauka się zmienia. Nie wiemy jeszcze wszystkiego.
A tak w ogóle,
to jestem ciekawa, co powie Wojtek, gdy przeczyta Imię Róży i myślę, że
może Ty kiedyś też to przeczytasz (delikatna sugestia...:) bo warto.
Moim zdaniem,
w
przeciwieństwie do zbyt fizjologicznych opisów niektórych scen w
niektórych książkach, jest tam najlepsza scena miłosna
w literaturze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
4
lutego 2008, 02:09:30
Sabriel
wciągnęła mnie mniej więcej od połowy.
Ostatnie rozdziały trzymały w lekkim napięciu.
Przyznam, że nieco przeszkadza mi ilość trupów i rozkładu...
(...)
Muszę również uczciwie przyznać, że drażni mnie jedna rzecz: przesadne
szafowanie zmarłymi jako źródłem zagrożenia. Myślałam o tym i próbowałam
wyobrazić sobie, co by było gdyby tak w naszym racjonalnym świecie
nagle zmarli zaczęli fizycznie istnieć i przechadzać się po zachodzie
słońca ulicami naszej wspaniałej wsi, i jak rzeczywiście bardzo łatwo
postacie niegdyś bliskie stałyby się źródłem strachu, wstrętu i tak
dalej. I to jest coś, co od razu zagęszcza atmosferę.
W sumie taki strach przed szkodliwością zmarłych leży u podstaw naszej
cywilizacji i jest źródłem niejednego zwyczaju, do dziś kultywowanego.
Z drugiej strony zmarli są i byli w jakimś sensie przedmiotem mojej
wieloletniej fascynacji... niejednego wykopałam osobiście, a rozmowy o
grobach i szkieletach były wielokrotnie tematem miłych pogawędek przy
obiedzie lub herbatce w moim domu. Niejeden szkielet traktowałam dość
osobiście, jako istotę wręcz zaprzyjaźnioną, jak na przykład ten
wykopany pod podłogą czegoś, co kiedyś było chałupą (zostały zarysy w
ziemi) z epoki brązu, ogólnie mówiąc. Mówiłyśmy do niego z Magdą, idąc
za SZekspirem, "o mój biedny Joryku" (Hamlet), co zresztą stało się dla
mnie źródłem pewnej inspiracji, o której kiedy indziej.
Zastanawiam
się, czy Twoje zainteresowanie literaturą fanastyczną jest odpoczynkiem
od realistycznego podejścia
do świata, czy
raczej przekonaniem, że pewne - powiedzmy -
nieracjonalne
sprawy są możliwe. Innymi słowy: czy sądzisz,
że w naszej
rzeczywistości mogą pojawiać się elementy z innej
rzeczywistości ?
Wiem, że to pytanie osobiste i dotyczy ważnej rzeczy,
bo światopoglądu, ale pozwolę sobie je zadać.
Najwyżej nie odpiszesz wcale:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
13 lutego 2008, 00:19:49
Napisałam
poprzednio, że wkurza mnie milczenie, ale tak naprawdę miałam na myśli,
że wkurza mnie przemilczanie.
Nie odpowiadanie.
Natomiast milczenie samo w sobie nie - czasem jest to taka sama
informacja jak mowa. Uważam, że milczenie z kimś jest pewnym egzaminem
- jeśli czuje się sztuczność tej sytuacji,
a milczenie wyraźnie się przedłuża i staje się krępujące, to ten ktoś
jest po prostu obcy mentalnie.
A jeśli
milczenie jest przyjazne, to ten ktoś to przyjaciel (lub może nim być).
I dodam jeszcze, że obecnie nie znam więcj niż 5 takich osób (w tej
chwili mój mąż,moje dzieci, Magda...)
Wybacz, że Cię
z kimś porównam - ale w tym, co piszesz, w tym, jak myślisz i jak
mówisz, tak bardzo przypominasz mi Magdę. Jest to mój najlepszy
przyjaciel, osoba niezawodna, która jest mi bliska jak siostra (albo
bardziej) i chyba wszystko o mnie wie, i z którą mogłabym milczeć
godzinami, gdyby nie to, że tak bardzo chce się nam rozmawiać. W
zasadzie różnic między nami jest tyle samo, co podobieństw, ona na
przykład jest areligijna i nie prowadzi życia rodzinnego, lubi bardziej
mroczną niż ja muzykę i bardziej mroczną literaturę, choć parę punktów
mamy wspólnych, na przykład miłość do Tolkiena. Kiedy ją
poznałam, w pierwszym dniu egzaminów wstępnych na studia, po dwóch
sporzeniach zaprzyjaźniłyśmy się na dobre, a każda rozmowa to tylko
potwierdziła. Jak powiedział Wyspiański "dusza duszy zajrzy w oczy".
I właśnie przed
chwilą dostałam od niej list, który w wielu
fragmentach
jest bardzo podobny do listu od Ciebie. Chodzi
o
postrzeganie rzeczywistości.
(...)
[Janek] pracowicie dzisiaj produkował walentynkę dla swojej
dziewczyny i kilka dla ulubionych koleżanek, i nurtowało go przy tym:
"dlaczego my je mamy obdarowywać a one nam nic nie dają ?"
Tłumaczyłam, jak
umiałam, że w naszej kulturze kiedyś rycerze uważali za zaszczyt
uwielbiać damy i nic nie oczekiwali
w zamian.
Na co Janek orzekł, że teraz dziewczyny już nie są zaszczytem, tylko
przyzwyczajeniem.
Taki mały cholerny realista:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15 lutego 2008, 12:49:42
TEraz o magii. Nie wiem, co
sobie o mnie pomyślisz, gdy to
przeczytasz. Na
ogół jestem realistką, raczej, ale są takie rzeczy na niebie i ziemi, o
których się nie śniło nawet filozofom (Szekspir, Hamlet) i chciałam Ci
opowiedzieć o czymś dla mnie niewyjaśnionym.
Pewnego razu
zwiedzałam pewien kościół w Krakowie. Jestem
chrześcijanką,
to było piękne miejsce, klasyczny gotyk.
Ale czułam się
tam fatalnie. Tak, jakby w środku coś czyhało. Jakby było coś
nieskończenie mrocznego, jakaś ponura energia, która przechwytywała
wszystkie modlitwy wiernych i nie pozwalala im wydostać się do
właściwego adresata. Co więcej, nie wiem, czy Ty tak masz, ale mnie się
zawsze wydaje, że w kościołach ołtarz, tabernaculum, to jest takie
centrum, człówiek automatycznie czuje, że to jest "przód" i nie śmie
stanąć do tego tyłem. A tam... stojąc przodem do ołtarza, czułam, że
centrum jest za mną, że stoję tyłem do tego najważniejszego punktu.
To było
najbardziej irracjonalne przeżycie w moim życiu. Mogłabym to nazwać
magią, gdyby to nie było tak nieuchwytne. Aha, nigdy
później tam już nie poszłam i chyba nie pójdę.
Później
wysłałam tam MAgdę, nie mówiąc jej nic konkretnego,
i ona miała
te same wrażenia.
Jeszcze później
dowiedziałam się, że kościół ten
założono
w miejscu,
gdzie według legendy, utonęli włamywacze,
którzy z innego
kościoła wynieśli monstrancję. Monstrancja oczywiście pozostała, stąd
nazwa (kościół Bożego Ciała).
Ta legenda o
montrancji tak naprawdę nie jest ważna. Mam odczucie, że tam w środku
było coś złego, coś, co mogło być starsze niż ta legenda, co mogło być
starsze nawet niż ten kościół.
Pewnego razu,
niewiele wcześniej, przydarzyło mi się raz w pewnej jaskini również
poczuć bardzo dziwne mocne wrażenie, którego źródło było gdzieś tam,
ale nie chciałabym tego tematu rozwijać, teraz ani wcale. W każdym
razie może mocne wrażenie to nie jest dobre słowo, adekwatnie byłoby
raczej wrażenie pełne mocy.
Jak widzisz, z
tego co Ci tu napisałam, historii uczy Cię osoba nie do końca
poczytalna:) Chciałabym zapytać Cię, co o tym myślisz.
I chciałabym
zapytać Cię jeszcze o coś: dlaczego Twój wymarzony świat nie mógłby być
bez Morgotha ? Czy on jest potrzebny jak pieprz w dobrej zupie ? Czy
zło uważasz za fascynujące? odpowiedz szczerze. Bo mnie się wydaje, że
bez niego byłoby jednak lepiej. Zło nie wydaje mi się drugą siłą tego
świata, niezbędną do odwiecznego zmagania z dobrem żeby była równowaga,
jak w niektórych wierzeniach się uważa (zoroastryzm na przykład). Tylko
raczej drugim dnem, poniżej poziomu, który powinien być, siłą, ale
nikczemną, taką, która nie cofa się
przed niczym
najbardziej obrzydliwym, żęby osiągnąć cel.
I myślę, że
ogłupia ludzi, by stawali się bezmyślni i podatni na manipulację.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 lutego 2008, 02:55:17
Nasz
dyrektor ma ciekawą cechę: całkowity brak powiązań między tym, co mówi,
a tym, co robi. Przy czym najbardziej fascynuje mnie w nim to, że on
naprawdę wierzy w to, co mówi.
Jest idealistą... jakimś dziwnym. Rozdwojenie jaźni, powiedziałabym
(nie mów mu tego:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
19 lutego 2008, 11:46:27
Prawdę
mówiąc, wspominałam też o tym kościele kiedyś Wojtkowi, bo nieraz
zbiegną się tematy, na które rozmwiam z Tobą i z nim. I chyba nigdy nie
przestanę się dziwić, jak jesteście równocześnie podobni i różni... ale
nie o tym chciałam pisać. Naprawdę
potrafię uwierzyć w Twoje doświadczenie z kościoła,
bo są miejsca i
ludzie, które mogą dawać siłę i spokój, więc
są na pewno i
takie, które mogą dawać czystą energię, tylko trzeba umieć z tego
skorzystać. A przy okazji, są też miejsca
i ludzie, które
potrafią to wszystko odebrać...
Twoje podejście do
religii jest prawdopodobnie takie, jak moje, czasem miałam nawet
wyrzuty, że właasne zasady i jakiś tam honor są ważniejsze, niż
dekalog, choć rzeczywiście na jedno zazwyczaj wychodzi (choć będziesz
miał pewnie w życiu niejedną okazję, by sprawdzić, czy to na jedno
wychodzi, po różnych prób nie zabraknie, jak to w życiu).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 lutego 2008, 01:25:12
A propos
imienia do bierzmowania, wybacz, że ośmielam się
z tego żartować, ale może spróbuj wymyślić coś naprawdę oryginalnego,
przy czym schowa się najbardziej oryginalne imię ze staroświeckich
żywotów świętych ? Na przykład Regis :) Powiedz księdzu cokolwiek, że
był to może rzymski żołnierz, który przeszedł na chrześcijaństwo, ze
starego żołnierskiego rodu, dodać należy:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 marca 2008, 01:43:50
A ja przeczytałam przez
weekend "Dzieci Hurina", tym razem
od deski do
deski. W połączeniu z tym wiatrem to byłó bardzo sugestywne i raczej
nie budzące optymistycznego nastroju. Choćbym nie wiem, jak się
broniła, czytała to fragmentami,
albo tylko
obrazki oglądała - ten świat porywa, obezwładnia
i rzuca na
kolana. A co dopiero, jak się człowiek poddaje
i czyta to w
całości. Moje biedne dzieci musiały mnie
kilka razy
potrząsnąć, żeby dostać kolację... :)
A tak w ogóle,
to moja Lenka dzisiaj sama z siebie zaczęła dodawać do dwóch :) wiem,
że to cokolwiek niedużo, ale mam
na myśli
przejście na myślenie abstrakcyjne.
A Janek
koniecznie chce wiedzieć, czy syreny mają płuca czy skrzela. I to jest
właśnie prawdziwe życie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10
marca 2008, 13:48:45
A teraz dość
o szkole, chociaż, jeszcze...
dziś ubrana
byłam na czarno i Zemanek zaproponował mi zrobienie
czarnej mszy.
Aż tak źle ze mną ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
16 marca 2008, 02:11:39
Myślę, że nie musisz się w
poniedziałek spowiadać, że widzisz Earendila :) który pewnie jest
personifikacją Twoich marzeń o pięknie i wolności, albo jak
powiedziałby ksiądz rekolekcjonista, ucieleśnieniem szaleńczej ucieczki
w marzenia będące ułudą jeno :)
Kiedyś pisałam
coś większego o imieniu Eleonora, które
jest jak wiesz
moją obsesją, i przez cały czas prześladował mnie cytat z "Kruka"
Edgara Allana Poe, który tu przytoczę:
"I pragnąłem,
by nieskory świt prześwietlił wreście stomyśl zbry, By oderwał od
Leonory myśl zbłąkaną w niebios mgłach,
Od Leonory,
której imię do tej pory śpiewa w mgłach
Chór aniołów w
moich snach" i, pomijając, że nie wiem,
co to jest
"stomyśl zbry", ten wiersz idealnie oddawał stan mego ducha. Myślę, że
to gorsze niż Silmaril w ręku Earendila, no i trwało dłużej niż pół
godziny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
18 marca 2008, 00:39:00
Piszesz o
drzewach, zawsze w dzieciństwie lubiłam wchodzić
na drzewa, chyba powinnam być chłopcem. Jeżeli istnieje reinkarnacja,
to chciałabym być
drzewem w przyszłym życiu,
ale mam nadzieję, że reinkarnacja nie istnieje, co o tym myślisz ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
22
marca 2008, 02:42:14
Bo wygląd
jest to informacja, którą o sobie dajesz.
Którą każdy o sobie daje.
(...)
Jest to też okno na świat dla charakteru (lub temperamentu). Jednego
dnia możemy nosić tylko kolor czarny, bo daje ciepło i zacisze
psychiczne, a innego nawet czerwony nie przeszkadza (zdarza mi się to
czasem).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30
marca 2008, 02:52:11
Piotrze,
fantastyczna pora, znikająca godzina...:)
czy znasz Sisters of Mercy ?
Moim zdaniem jest to świetna muzyka, choć przyznaję szczerze, że nie
znam całosci, ale to co czasem słucha mój mąż, jest fantastyczne,
świetny wokal, świetne brzmienie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
9
kwietnia 2008, 01:06:11
Aha, jeszcze
o książkach. Magda przysłała mi ostatnio powieść
o Sudetach, jeszcze tego nie czytałam, a przy okazji zaznaczyła, że
książkę tę firmuje jakaś strona o książkach takich nieco
ambitniejszych, nieco mroczniejszych, która opisuje podobno dużo
fantastyki idącej w kierunku powieści grozy i upomniała mnie, że mam Ci
to polecić: www.CarpeNoctem.pl
może znajdziesz tam coś dla siebie :) - ja jeszcze nie miałam czasu
tego zobaczyć.
Nawiasem mówiąc, jakie to ładne hasło, Carpe Noctem, że też nikt
wcześniej na to nie wpadł, a tylu ludzi powtarzało Carpe Diem, łap
dzień, o nocy nikt nie pomyślał.
CZytałeś coś Edgara Allana Poe ? (np. Opowieści niesamowite,
są w naszej szkolnej bibliotece).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
12 kwietnia 2008, 01:02:12
Teraz o
Biblii parę zdań. Naprawdę zaczytywałam się kiedyś, parę razy od deski
do deski, muszę przyznać, że fascynowała mnie od dzieciństwa, zwłaszcza
Stary Testement z tymi wszystkimi barwnymi postaciami i zwyczajami,
przypuszczam, że to bardziej jakieś upodobania do historii i kultury
tam mnie ciągnęły niż religijność. Lubię takie trochę kontrowersyjne
postacie
z charakterem, na przykład Samsona albo króla
Saula. Albo rozumną Abigail. I tak dalej. Wszystkie te historyjki
zazwyczaj nie są budujące i często umoralniają poprzez przykład "jak
nie należy robić" :) (córki Lota, Jakub ze swoim małym haremem, król
Dawid cudzołożnik i taki na przykład Onan też :)
Ale wyznam szczerze, że obraz Boga, jaki się wyłania ze Starego
Testamentu, budzi mój sprzeciw. Najgorsze jest chyba czytanie Księgi
Powtórzonego Prawa Mojżeszowego. Nigdy w to nie uwierzę, że te bardzo
dokładne i bardzo obrzydliwe opisy, jak należy zabijać różne zwierzęta
ofiarne i co robić z ich krwią, ciałem
i wnętrznościami, pochodzą od mojego Boga. CZytanie tego, aby "przejść"
przez całą Biblię, było dla mnie torturą. Zwłaszcza gdy już byłam
wegetarianką.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 kwietnia 2008, 00:59:37
Czytam "Wyprzedaż duchów
sudeckich", książkę Henryka Wańka, którą przysłała mi Magda (polecaną
zresztą przez CarpeNoctem). Wciąga dopiero po połówie, taki nieco
mglisty rodzaj powieści
o górach i
wędrowaniu, o różnego rodzaju sytuacjach na granicy rzeczywistości, o
spotkaniach. Nie zawsze realnych. Nie wiem, czy lubisz
takie książki.
Ja sama nie wiem, czy lubię. Ale o ile pierwszą połowę troszkę
męczyłam, od drugiej połówy nie mogę się oderwać. Myślę, że to celowo
nastrój jest potęgowany, przechodząc od nastrojów melancholijnego
reportażu do pewnej psychodelicznej powieści
z wieloma narratorami.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 kwietnia 2008, 00:46:09
Na początek cytat.
"Powiedzmy, że
ty i ja jesteśmy realni, to znaczy, pulsują w nas energie, których
jesteśmy świadomi, a nawet trochę je kontrolujemy. Oprócz materii, z
której się składamy, biją w nas różne źródła energii. Jest ich siedem,
a może osiem, mieszających te energie jedna z drugą, wspomagając się
albo wykluczając, ale - tak czy siak - ożywiając, a nawet wydostając na
zewnątrz. Twoje mieszają się i uzupełniają z moimi. (...) Realni ludzie
tacy właśnie są. Wymieniają się. Użyczają drugim swojej siły.
Porozumiewają się. Rozumieją"
(Henryk Waniek
"Wyprzedaż duchów", s.160-161).
Piotrek.
Dziękuję Ci. Za wszystko.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
28 kwietnia 2008, 00:41:20
Twój brat zwrócił kiedyś moją
uwagę na fakt, że obecnie
ciekawsze pole
do badań to nie są same imiona, a również
nicki. Coś w
tym jest.
Gdy jeszcze
dawno, dawno temu, pracowałam kiedyś gdzieś indziej niż w szkole, to z
nudów czasami wchodziłam na jakieś strony, jakieś fora internetowe i
zauważyłam, że czułam się tam strasznie sztucznie pod bardzo
przypadkowymi nickami, dopóki nie odkryłam tego jedynego, własnego.
DZiś już go nie używam, ale w pewnym sensie nadal jest mój.
No i ma związek
z Irlandią.
A Ty ...? Regis
? Coś jeszcze ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
29 kwietnia 2008, 23:46:45
Nie
powiedziałam Ci jeszcze, że byłam już na paru ogniskach klasowych,
różnych klas, w różnych miejscach, ale nigdy na tak miłym - oczywiście TO miejsce jest cudowne, jest w nim
coś bardzo pozytywnego, takie trochę odcięte od świata uroczysko.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1 maja 2008, 00:22:35
Dziś noc Beltaine, ale nie widać na niebie nisko latających czarownic.
Beltaine to bardzo dobry powód, by wysłać pozdrowienia :)
Spędziłam dzień pracowicie, zakupy, porządki, ugotowałam też wielki
gar niewegetariańskiego bigosu. Bez próbowania. Podobno pyszny :)
Wyprasowałam przed chwilą kolejną stertę ubrań.
A wcześniej zaczęłam czytać Jankowi Harrego i Więźnia Azkabanu.
W zasadzie jestem zmęczona, ale coraz częściej myślę, że takie
manualne prace nie są złe, by czasem spokojnie można było porozmyślać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
7 maja 2008, 02:23:52
No i
jeszcze... Dziękuję za życzenia z okazji Beltaine.
No ładnie. Ognia ducha i umysłu. To ja się tak staram, żeby wyrobić w
sobie jakiś umiar i ukrócić spontaniczność, w końcu moje najgorsze wady
to nieopanowanie, niecierpliwość i gniew,
a Ty mi życzysz ognia ? :) Potraktuję to jako inspirację.
A propos ogniska, tam
było naprawdę pięknie, skoro ta sceneria
przeszła za mną w inny
wymiar...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
20 maja 2008, 11:02:05
Jak do tej
pory te moje może już nudne życzenia wiele szczęścia Ci nie przyniosły.
Teraz pewnie walczysz o szóstkę
z angielskiego. Jeżeli można
wspierać myślą (jeżeli przekaz telepatyczny istnieje...) to właśnie to
robię :)
(...)
Wojtek to samo, tylko jeszcze muszę go pytać. POwiedziałam mu, i
pisałam mu, że czekam na jego inicjatywę, bo nie chcę go wyrywać.
Cholernie mu się nie spieszy... :)
Ale przede wszystkim muszę dotrzymać słowa, więc będę czekać do
skutku. Nie muszę dodawać, jak bardzo mnie irytuje to jego "tak jest,
proszę pani":) Chyba bardzo się uparł, aby w pewnej kwestii nic nie
zmieniać:) Dobrze, że Ty nie jesteś taki uparty. Tak, jak jest teraz,
jest o wiele lepiej.
Dzięki za listy. Tak. Masz
rację. Tylko gdyby każdy dzień miał tak wyglądać w szkole, to nie wiem,
czy to miejsce powinno się nazywać szkołą :) Ale od czasu do czasu nie
zaszkodzi.
Piszesz o energii.
Dobrze, niech się to
nazywa energia :)
CZasem jest taki uśmiech
od losu, jak wczoraj.
(...)
Wiadomo, że po tym całym
festynie to byłam wykończona: stres, chaos, hałas, emocje (różne:)
Więc poszłam spać od razu. Wczoraj spałam w południe z Lenką, potem
snułam się po domu, nie zrobiłam nic konkretnego, sprawdziany dalej
czekają, wieczorem znów spałam chwilę
z Lenką, a potem zaraz poszłam spać, no i mam za swoje:
jak za dużo śpię, to mam migrenę. Więc dziś jak zombie jestem.
(...)
Cieszę się, że poznałam Twoich kumpli, śmiesznie to wyszło,
jak przypadkiem weszłam do tego przedsionka a Wy tam w czterech
staliście, prawie jak byśmy się tam umówili, a przecież tak nie było !
Sympatyczni. Specyficzni. No ale jakcy mają być Wasi kumple ?
Gdyby jeszcze coś kiedyś o mnie mówili, to jestem tego ciekawa.
(...)
Przypuśćmy, że gdy ten rok szkolny się skończy (jeszcze tylko miesiąc
kalendarzowy), to może będziesz jeszcze czasem pisał. Wiem, że nie
jesteś takim człowiekiem, który zaraz zapomina
i interesuje tylko tym, co nowe, i co dopiero będzie. Ale wiem też, że
nowe okoliczności skutecznie zajmą Twoją uwagę.
W każdym razie zawsze się ucieszę, gdy mi napiszesz o książkach czy
muzyce, które będziesz poznawał.
Ale możesz nadal pisać o wszystkim :)
z tego ucieszę się jeszcze bardziej.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
24 maja 2008, 23:37:35
Reasumując,
oprócz mojego męża, mam tylko Magdę, z którą bardzo piękna przyjaźń
utrzymuje się od prawie już 16 lat i zaczęła się od pierwszego
wejrzenia. Wiem, to brzmi głupio, ale tak właśnie jest. Od razu
pokrewne dusze.
No i mam nadzieję, że ostatnimi czasy nie jest ona moim jedynym
przyjacielem... :)
Byliśmy dzisiaj w Szczurowej, konkurs o charakterze etnograficznym
"Krakowski Wianek". ZAwsze myśleliśmy, że na tego typu imprezach są
tłumy, a tu - przeciwnie. Może jutro, gdy będą główne uroczystości. W
każdym razie produkowały się stuletnie krakowianki z repertuarem typu
"w cmentarnej ciszy powiał wiatr, piękna dziewczyna straciła kwiat",
powalające :) (14 zwrotek:)
(...)
Co ostatnio zrobił Jan K. ... Musiałam nagle w poniedziałek po
południu pojechać dla niego po lekturę do biblioteki publicznej...:)
Pożyczyłam też pewien komiks o kosmitach, o który prosił.
I dodatkowo następną część przygód pewnego wampira.
Pani z biblioteki spytała mnie, czy to dla mnie, czy dla dziecka, bo ta
książka jest specyficzna.
To akurat wiem... więc powiedziałam jej, że mamy pierwszą część, a tę
Janek pewnie przeczyta, ale najpierw ja, żeby
sprawdzić, czy wszystko w niej w porządku. Pani odetchnęła
z ulgą.
Przyjechałam do domu, zajęłam się różnymi drobiazgami i zanim się
spotrzegłam, Janek przeczytał już 50 stron. :)
ZAdzwonił mój mąż i pytał go co robi. "CZytam "Wampira
w Dolinie Lamentu", tato" :).
Nadal tego nie przeczytałam, za to Janek już skończył (153
strony w parę dni).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
26 maja 2008,
12:10:47
Podoba mi
się to, co napisałeś o tej procesji. To się nazywa Wielka Sobota, albo
misterium ognia (fajna nazwa taka pogańska), a ostatnio rezurekcja, bo
przepisy kościelne wprowadziły zwyczaj, że rezurekcja czyli pierwsza
msza wielkanocna jest wieczorem.
No i jak myślisz, dlaczego Wielkanoc ma być po pierwszej wiosennej
pełni ? Właśnie dlatego to wszystko jest takie... inspirujące.
Zastanawiam się na przykład zawsze przy pieczeniu bab, czemu to się
nazywa baba i piecze na Wielkanoc. Kult płodności ? (żeby gruba była i
puszysta...:) ? Albo ofiary
z ludzi (dobrze wypieczona ...:) ?
Jakieś takie zamiłowanie do tradycji wsi polskiej a z drugiej do takich
umiejętnie ukrytych w chrześcijaństwie pogańskich zwyczajów każe mi co
roku udać się tam i wziąć od strażaków święte węgielki ze świętego
ognia. Wyobraź sobie, że jak się
to wrzuci do słoika z wodą kranową, to ona się zamienia w wodę święconą
! Z tymi węgielkami w środku robi wrażenie. Tylko nie wiem, do czego
tego potem używać :)
Mam już w szafce trzy słoiki. Mogę Ci dać jeden :)
(...)
Patryk nieustająco brzydko się na mnie patrzy, to znaczy, właściwie, on
się patrzy bardzo bardzo ładnie i uśmiecha się zachęcająco. Mam obsesję
na punkcie jego obsesji ? (właściwie nie wiem, czy oczekuję tu
odpowiedzi - chyba nie).
CHyba w poniedziałki i piątki będę chodzić
do szkoły z workiem na głowie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
27 maja 2008, 13:12:13
Wybacz te
pouczenia. Przestraszyłam
się dziś na Twój widok - byłeś jak wampir przemocą wyciągnięty z krypty
na światło dnia.
Dobrze, kończę, ten list powinien być krótki, żebyś nie przemęczał oczu
:) Nie odpisuj, dopóki nie wyzdrowiejesz. Przecież nie to jest
najważniejsze, że piszesz, ale że jesteś. Więc pozdrawiam. (nie
obraziłeś się za wampira, mam nadzieję ? - retoryczne ! - nie odpisuj!
:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30 maja 2008, 00:13:47
Nawet nie
wiesz, jaką mi sprawiła przyjemność ta muzyka.
Dziękuję.
Przesłuchałam ją... no, nie powiem ile razy. Dużo :)
(przy wpisywaniu ocen do wywiadówki internetowej - wiem,
to trochę bluźniercze tło :) - ale z drugiej strony miałam wrażenie, że
dzięki temu oddycham :)
(...)
A ta gitara jest bardzo ładna, więc ucz się pilnie.
To znaczy, ucz się z przyjemnością.
Może kiedyś to jednak usłyszę w Twoim wykonaniu. POczekam.
(moze za jakiś czas przybędziesz do mnie na herbatę z gitarką na
plecach, a zresztą, co ja mówię, mój syn ma gitarę przecież, wprawdzie
odrobinę mniejszą, ale skoro SZymon da radę na niej grać... ale już nie
nudzę i nie rozkręcam tej opowieści w stylu fantasy, przyjdziesz -to
przyjdziesz, zagrasz - to zagrasz,
a nie - to trudno).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
5 czerwca 2008, 01:13:21
Niedawno na
Radzie Ped. pani która nas szkoliła, rozwinęła teorię, że jak się
słucha mocnej muzyki, to się wzmaga poziom agresji. A ja lubię taką
muzykę z przytupem i bardziej do mnie przemawia teoria Magdy, że "nie
muszę już krzyczeć, bo oni krzyczą za mnie".
Tak, i właśnie dlatego lubię folk i metal a najlepiej jakoś razem, bo
oni tupią za mnie. A mnie to uspokaja, oczywiście również dodaje
energii - wiem że to dziwne połączenie - po prostu uspokaja chaos.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15 czerwca 2008, 01:15:20
Byliśmy dzis
na wycieczce, samochodem po okolicy: piękne widoki, piękne chmury,
wreszcie jakieś "górki" na horyzoncie (tak by to pewnie ujęła ta
dziewczynka z Gimzety): Iwkowa, Rożnów, Rajbrot i okolice.
Nie wiem, czy znasz te tereny, ale bardzo podobał mi się kościół w
Iwkowej, taki bardzo neoromański i nawet malowidła w środku ma
stylizowane, bardzo fajne, z lekką dozą poczucia humoru, -
przynajmniej ja to tak odebrałam. No i mają w Iwkowej
jeszcze stary drewniany kościół na bardzo pięknym cmentarzu. Złapałam się na tym, jak ja
zachęcam moją córeczkę: "chodź, kochanie, tu są śliczne grobki" - Boże,
jak ja mówię do tego dziecka, jakbym była z rodziny Addamsów :)
A w Rożnowie malownicze ruiny są.
Niesamowicie odpoczęłam na tej wycieczce, bo jak myślę o szkole i
różnych perypetiach, to kłębek nerwów jestem.
(...)
Książki to wiadomo, że jak będą wolne. Nie bierz ich Wojtkowi spod
poduszki :) Tę o wampirzycy widziałam kiedyś w księgarni i zaciekawiła
mnie, ale rzadko kupuję coś, czego nie znam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
8 lipca 2008, 08:46:39
Przeczytałam
Wańkowicza. Mam zasady, hurra.
:)
Dla równowagi duchowej przeczytałam też od razu później książkę w
zasadzie dla dzieci z serii "Szkoła przy cmentarzu",
pt. "Straszna drużyna", było to oczywiście równie załamujące co
Wańkowicz, ale w drugą stronę, więc można by powiedzieć,
że znajduję się w chwiejnej równowadze. To ostatnie przeczytałam jako
cenzurę zanim dam to do czytania Jankowi.
On lubi takie nieco upiorne rzeczy, tylko musimy to ukrywać przed
babcią, która martwi się, że dziecko będzie miało zbyt
mroczny charakter, i że trzeba by go zainteresować czymś innym niż
obecnie, bo on pasjonuje się odkryciami i zamierza w przyszłości być
szalonym naukowcem, mieć tajne laboratorium
i konstruować różne rzeczy i stwory, plasujące się gdzieś między
robotami a Frankensteinem.
W celu psychicznego wsparcia babcia zaczęła uczyć go grać na gitarze,
na początek akordy do "sto lat" i "jedna dziewczynka mała", jest to
ulubiona piosenka Lenki, która robi za chórek.
A propos książek to teraz czytam Twoją "Księżniczkę" Pilipiuka.
Dziwne, że ten facet jest archeologiem i pisze książki. Ciekawe, gdzie
on skończył tę archeologię. Jest on dokładnie
w moim wieku, ale w KRakowie nie mógł studiować, gdzieś bym go
spotkała, w końcu Instytut był raczej szczupły, wszyscy się znali
przynajmniej z wyglądu i nazwiska (przeciętnie 15 osób
na roku razy 5 lat plus wszystkie tzw. spadochrony czyli ludzie o
nieustalonym statusie gdzieś między jednym rokiem a drugim :) Jego
książki wskazują, że podobnie jak większość archeologów wiele ma
zainteresowań. I tak naprawdę to chyba pomaga,
bo prawie nikt później nie pracuje w swoim zawodzie.
Na przykład u nas: ja - w szkole, mój mąż jest grafikiem, Magda pracuje
w Urzędzie do spraw przeciwdziałania problemom uzależnień w Zawierciu
(woli to niż szkołę:) i w razie potrzeby na przykład uczy angielskiego
albo robi tłumaczenia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11
lipca 2008, 11:52:21
Najpierw
interesuje mnie kolonia, jak zajęcia, z kim mieszkałeś i wszelkie
obserwacje :) Mam nadzieję, że jednak poznałeś tam jakichś pozytywnych
ludzi (normalnych :) może nawet nie tylko chłopaków, czego Ci życzę, bo
nie możesz być zawsze sam. To znaczy możesz, oczywiście.
Ale zawsze można sprawdzić :)
Magda pisze, że
obrazek z zachodem słońca i stertą spiral powiesiła sobie nad własną
kolekcją amonitów i że Cię pozdrawia, i że ma nadzieję że jednak się
nie utopisz, i żebyś za dużo nie myślał o naturze czasu.
Choć dla mnie spirala jest symbolem bardzo wielowątkowym,
dla mnie oznacza ona czas i to rozumiany w dwie strony: jako upływający
zataczając kręgi, i jako czas po którym można niejako wrócić do
początku, mam tu na myśli nie tylko archeologię ale przede wszystkim
zrozumienie, co jest ważne. tego, co jest źródłem.
Tak więc zależy, z której strony je rysuję, mogą one mnie naprowadzić
na coś innego. Fakt, że im bardziej są wizualizacją chaosu we mnie, tym
bardziej uspokaja mnie ich widok.
To pewnie jest tak, że im więcej jest to wizualizacja
tego chaosu, ktory mam w sobie, tym lepiej się czuję w ich
towarzystwie... w swojskim towarzystwie :)
Dość teorii. Cóż, Janek wrócił z Krakowa zadowolony, babcia zabrała go
niebacznie do księgarni :) zasponsorowała mu trzy książki, a on sam za
swoje pieniądze nabył jeszcze jedną. Oto tytuły: "Koszmanry Karolek i
złowrodzy wrogowie", "Szkoła wampirków - Egzamin", "Przerażające widmo"
oraz "Jerzy i tajny klucz do wszechświata (Najnowsze teorie na temat
czarnych dziur)" Hawkinga. Ładne. Coś się babci nie udała ta
resocjalizacja.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
18 lipca 2008, 07:59:41
Dzięki za
muzykę. ładna. Widzę, że ostatnio miałeś nastrój na nastrój
:)
Magda napisała
o Tobie tak (cytuję w całości):
"Wiesz, że to
spotkanie było dla mnie bardzo dużym stresem,
bo kontakty
międzyludzkie nie są dla mnie rzeczą prostą. Tym bardziej, gdy wiem z
kim mam się spotkać. Rysowałam to cholerne drzewo usiłując się na czymś
skoncentrować, bo bałam się, że wogóle nie będę w stanie z nim
rozmawiać. Myślę, że jak na moje
możliwości to i
tak powiedziałam dużo, chłe, chłe, chłe...
bez etapu słowa pisanego trudno było mi inaczej, Mimo tego wiesz, jak
bardzo chciałam go spotkać. I bardzo się cieszę, że było to
możliwe,
podziękuj mu, że przyszedł. Bardzo chciałabym go lepiej poznać. Mam
nadzieję, że tak się stanie. Interesuje mnie kim jest. Interesuje mnie,
co o różnych sprawach myśli.
To nie
jest przypadkowy człowiek. Jest dobry i prawdziwy.
Wyjątkowy. Lubię go, chyba od chwili gdy pojawił się na końcu
korytarza. Dobrze, że to odczuł. Oczywiście możesz mu to wszystko
powiedzieć. I życzyć udanej wakacyjnej integracji
z drzewami."
TEraz o Beksińskim. Może to jest tak jak z mocną muzyką ?
Może on taki spokojny, bo obrazy krzyczą za niego ? Ból istnienia.
Wiesz że jego syn nie żyje? Tomasz Beksiński,
miał audycje w Trójce, preferował mroczną muzykę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
24 lipca 2008, 09:16:45
Tak,
używałeś już porównania o Buce w związku z Dukajem.
Ona siada na ognisku żeby wchłonąć ciepło, ale tylko je gasi, lub
mrozi. POstać taka tragiczna trochę.
Ciekawa jestem, jaki miałbyś odbiór Muminków, gdybyś je poczytał. Może
kiedyś zaryzykujesz ?
CZęści bardziej przygodowe: W Dolinie Muminków, Kometa nad
Doliną Muminków, Lato Muminków.
Części bardziej psychodeliczne w kolejności wzrastania psychodelu:)
Zima Muminków, Opowiadania z Doliny Muminków, Dolina Muminków w listopadzie, Tatuś Muminka i morze.
No i moja ulubiona, zabawna, Pamiętniki TAtusia Muminka.
Chyba nic nie zgubiłam.
CZytałam wszystkie, wiele razy. Ale ja - to ja.
(niektóre wręcz terapeutycznie).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 lipca 2008, 08:12:41
Magda
napisała książkę i poprosiła mnie o jej przeczytanie.
Właśnie skończyłam. Jest piękna i wstrząsająca.
Wszystko, co sama napisałam, wydaje mi się przy tym jakieś wyjątkowo
marne.
Ale to ma wielki ciężar gatunkowy. Opowiada głównie
o samotności, która jest w każdym aspekcie życia.
Tak ja to rozumiem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
21 sierpnia 2008, 12:27:13
Temat: P.S.
Po pierwsze,
zanim zapomnę: czy wiesz, że w Bochni jest kino, które nazywa się Regis
?
I właśnie w tym kinie będą w weekend i w przyszłym tygodniu grać "Jak
żyć ?". I co więcej, podobno z gimnazjum organizują wyjazd dla
pracowników szkoły w przyszłą środę wieczorem. Na ten film. To taka
informacja, może Twoja mama będzie zainteresowana, może... ?
Ja być może się wybiorę. Wszystko jest kwestię tego, czy mój mąż zgodzi
się zostać z dziećmi i czy mnie puści z mamusią do kina :)
Jeszcze dam znać. Ale to nie jest próba umówienia się z Tobą do kina. I
tak byśmy pewnie nie mogli ze sobą rozmawiać przy pracownikach PG (a
zwłaszcza pod bacznym okiem Twojej mamy:)
Nie odpisuj mi na to mailem, co najwyżej sms (od 9 rano do 16 :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23 sierpnia 2008, 23:25:33
Aha.
Przeczytałam kolejnego Pratchetta, którego mogę już oddać, gdyby
właściciel za nim tęsknił (Krzysiek, prawda ?)
"Prawda" jest bardzo dobrą książką, moim zdaniem. O wydawaniu
pierwszej gazety w Świecie Dysku. Może ma to związek z tym, że kiedyś
pracowałam w BIMie. Ale podobało mi się to i jeśli jeszcze tego nie
czytałeś, to przeczytaj. Pomijając
biegające luzem wampiry :) jest prawie tak jak w naszym świecie.
O wyjeździe do Magdy napiszę innym razem. Muszę sobie poukładać
wgłowie, co widziałam i gdzie byłam, bo mi się chronologia
poprzestawiała.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 sierpnia 2008, 00:43:26
Te wakacje
są za krótkie. Już za tydzień o tej porze będę się
przygotowywać do pierwszego dnia szkoły i przedszkola. Nie zrobiłam w
ciągu tych wakacji nawej jednej dziesiątej z tego, co chciałam.
Ale mimo wszystko są miłe.
Pisz mi o swojej szkole nowej różne różności.
Będę pisała o starej. Może się wydawać, że nic w niej nie może
zaskoczyć, ale przecież głupota jest taka pomysłowa :)
(...)
TEraz wreszcie napiszę o wyjeżdzie do Magdy.
Po kilku dniach pobytu u rodziny mojego męża dojechaliśmy do
Zawiercia. W pierwszym dniu pojechaliśmy z Magdą na górę Zborów, są tam
po prostu piękne skały, skałki, malowniczo jest. Sporo świata widać.
W drugim dniu zwiedzaliśmy Złoty Potok i Janów, dwór Krasickich, znów
przeróżne skały i skałki, tym razem w lesie, skałę Ostrężnik która robi
mroczne wrażenie, źródełko "Spełnionych marzeń", gdzie kultowo
oddawaliśmy się czynnościom magicznym takim jak picie wody i rzucanie
za siebie kamyków, myśląc o marzeniach, które...
Były tez bardzo ładne i malownicze ruiny kościółka.
W trzecim dniu byliśmy w okolicach Ogrodzieńca, na górze Birów, gdzie
jest grodzisko, a raczej zrekonstruowane grodzisko
z palisadą i różnymi budynkami, na wapiennej białej skale otoczonej
lasem, z widokiem na zamek Ogrodzieniec. I gdzie mimo ulewy znalazłyśmy
z Magdą parę skorup, prawdopodobnie średniowiecznych, bo podnoszenie z
błóta skorup było jednak silniejsze od racjonalizmu (no bo po co nam
one ? -
ale myśl, że ktoś inny po niej przejdzie i ją zdepce była nie do
zniesienia :)
W tym samym dniu, późnym wieczorem, wyruszyliśmy nad morze.
U MAgdy było naprawdę
fajnie. Wszystko, co zwiedzaliśmy,
my dwie zwiedzałyśmy w specyficznym stanie
fizyczno-psychiczno-emocjonalnym, bo zwykle nocami siedziałyśmy do
granic możliwości, gadając o wszystkim. My tak możemy
nieustająco. Pięć lat w zsadzie wspólnego mieszkania nie wyleczyło nas
z tego :)
Uprosiłam mojego męża by skopiował dla Magdy Blind Guardian, mam
nadzieję że nie jesteś o to zły na mnie. Bo jej się to bardzo podobało,
gdy słuchała tego u mnie.
Ostatnio napisała o tym tak:
"Ostatnio dominuje Blind Guardian. Jest świetny. Niesamowita energia. Akurat teraz potrzebowałam czegoś
takiego, absorbującego uwagę i fascynującego. W pewnym sensie stanowi
kontynuację obłędu, jaki nazywa się Coma i Zaprzepaszczone siły
wielkiej armii świętych znaków. Podobny klimat. Takiej muzyki trzeba
słuchać tak, żeby
ziemia drżała. Czyli na słuchawkach. Wiele wtedy zyskuje.
Nie poznałam jeszcze wszystkiego, myślę, że jeszcze o tym będzie."
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
27 sierpnia 2008, 14:45:31
Temat: ten mail nie
istnieje
Jadę dziś
wieczór do kina do Bochni na "Jak żyć ?".
Bardzo mało osób z gimnazjum się na to zdecydowało, ale jadę - bo chcę
obejrzeć jeszcze raz ten film w kinie, bo chcę chwilę odsapnąć, bo chcę
pobyć sama (! :) no i chcę zobaczyć kino, które się tak ładnie nazywa
(Regis). Twoja mama powiedziała,
że ma inne plany. Może to prawda, a może szeroko zakrojony program
ochrony Ciebie przede mną.
Sławek będzie z dziećmi w domu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1 września 2008, 23:05:05
Dostałam od Magdy przesyłkę.
Zeszyt z piękną okładką. Fajny smok. LUbię
smoki.
Aż szkoda
byłoby wykorzystywać taki zeszyt w szkole.
Jeszcze nie
wiem, co z nim zrobię.
Ale może
właśnie w szkole, może to doda mi siły i bojowego ducha ?
(byle nie za dużo, niekiedy ktoś powinien ukrócić moją skłonność do
mówienia dyrektorowi tego, co myślę, a ludzie zaczynają mnie unikać, bo
się boją, że usłyszą coś niepolitycznego i co więcej, będą widziani jak
słyszeli coś niepolitycznego :) tak więc w gimnazjum raczej nie mam
przyjaciół, na pewno. W tej chwili dogaduję się z Gosią,
ale nie nadajemy na tych samych falach, lubię i cenię Twoją mamę, ale
chyba bez wzajemności, przynajmniej to piewsze na pewno nie, no i jak z
kimś rozmawiam więcej, to z Iwonką katechetką, ona jest normalna, to
znaczy ma poczucie humoru, także na własnym tle. I chyba lubi mnie jako
element prowokacji w jej ustabilizowanym świecie.
Ale ten smok mi się podoba.
Janek ma juz umeblowany pokój. CZeka mnie remanent we wszystkich
szafkach i szufladach dzieci, to straszne.
Ale to nic, trzeba do tego podejść metodycznie,
grunt to zmusić umysł do posłuszeństwa.
Nie cierpię porządków.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11 września 2008, 23:05:12
Mamy
kolejnego księdza, który bardzo lubi, jak go traktuję
bezceremonialnie na grnicy obrażania. JEst bardzo młody. Mówię do niego
"księże" a dalej już na ty. Bez przesady. Co ja będę tak celebrować, że
to ksiądz, to jego sprawa jaki ma zawód.
(...)
Teraz jeszcze
chciałam coś o książce Magdy napisać.
To ciekawe, bo
ja też bardzo polubiłam Tomka i naprawdę go rozumiem. Childeryka i
Emeryk są postaciami mocno odcinającymi się od reszty. Ich obecność
jest taka półprzeźroczysta.
Natomiast strasznie nie lubię tego Henryka.
Tak i to jest ciekawe, co piszesz. Też miałam odczucie, że nie ma
głównych bohaterów, że wszyscy są główni, że każdy punkt widzenia ma
swoje racje, a te punkty widzenia i racje przecinają się wzajemnie,
czasem uzupełniają a czasem walczą
ze sobą i to jest właśnie fajne, że przez chwilę można poczuć odrobinę
empatii z takimi naprawdę różnymi postaciami.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
|